Za tronem otwarto wielkie okna by smoki - Saphira, Firnen i Vitie, a także inne - smoki jeźdźców ambasadorów też mogły uczestniczyć w obradach. Jasnołuska i Bladoszpony byli już za duzi, by zmieścić się, nawet pojedynczo w, bądź co bądź, niemałej oficjalnej Sali Obrad mieszczącej się na parterze, gdzie zbierano się tylko w razie zagrożenia realnego dla wszystkich ras zamieszkujących Alagaessię. Vitie, choć spokojnie mogła ułożyć się jeszcze za tronem Nierenny, wolała pozostać z rodzicami na zewnątrz. Poza tym smoki uważały, że najwłaściwiej będzie zostać z całą gromadą i nie wywyższać swoich, już i tak wysokich stanowisk.
Pierwsi do auli wkroczyli Arya i Eragon. Arya usiadła na ozdobnym krześle ustawionym z lewej, koło miejsca córki, Eragon zasiadł jako pierwszy z prawej wśród lordów i ambasadorów. Z Aryą porozumiewał się za pomocą wymiany myśli. Chwilę potem zjawiła się Nierenna. Królewski płaszcz z Łabędzich piór układał się za nią falami, Brylantowa Łza odbijała się pięknie o czarnych, krótkich, rozpuszczonych loków. Biała suknia, przetykana srebrną i złotą nicią odsłaniała blizny na jej szyi i dekolcie - była to bolesna pamiątka po uwięzieniu i torturowaniu przez Czarnych Strażników. Oprócz tego na szyi wisiał jej medalion zwany Czarnym Sercem, w którym umieszczony był Cień, który ją opętał. Nierenna musiała go zawsze mieć ze sobą, by cień nie wyrwał się z nietrwałego więzienia i na powrót jej nie opętał. Ponadto Czarne Serce było symbolem walki ze Zdrajcami, nieoficjalnym i propagowanym głównie przez młodzież, ale Nierenna chciała dotrzeć do wszystkich i Czarne Serce świetnie się sprawdzało.
Zebrani stali, dopóki królowa nie usiadła. Z poważną, pozornie obojętną miną gestem ręki rozpoczęła obrady. Pierwszy przemówił ambasador ludzi z godłem Imperium na tunice.
- Wasza Wysokość - skłonił się głęboko przed Nierenną, która również nieznacznie pochyliła głowę - Czcigodna księżniczko Aryo - pokłonił się przed zamyślana elfką - Erbithilu - skłonił się przed Eragonem. Jeździec delikatnie się uśmiechnął - I wy, Wielkie i Zasłużone smoki a także wszyscy zebrani, Radni elfi i ambasadorowie, jeźdźcy i niezłączeni, witam - rozpoczął swoją przemowę - Jestem książę Rokkita herbu Czerwona Lilia - przedstawił się - Jak wiecie nasza sytuacja ostatnimi czasy bardzo się pogorszyła. Czarni Strażnicy atakują każdą napotkana osadę, karawanę kupiecką, nawet pojedynczych podróżnych. Trakty i szlaki stały się niebezpiecznym miejscem. Czarni Strażnicy upodobali sobie Kościec i sądzę, ze nie jest to na rękę Urgalom - skłonił się lekko z szacunkiem w stronę rogatych stworów w karminowych płaszczach - Ludzie boją się podróżować, wali się cała gospodarka.
- To już wiemy czcigodny Rokkito - westchnęła Nierenna - Zwołałam naradę po to, by dowiedzieć się od Was pomysłów, jak pokonać Zdrajców Smoków.
- Więc, przechodząc do sedna sprawy - ponownie przemówił Rokkita - Wnoszę, bo Elfy wysłały na posiłki w liczbie stu tysięcy wojskowych...
- Toż to niedorzeczne! - oburzyli się niektórzy elfi lordowie - Sprzeciw! - Czarnych Strażników jest niewielu, nie potrzeba aż tak dużo...
- A właśni, że potrzeba - wtrąciły się krasnoludy - My już przysłaliśmy posiłki, Urgale również robią co się da, działając w Kośćcu. Nawet z pomocą Smoczych Jeźdźców nie dajemy rady...
- Uważam, że w końcu należy ich ich zaatakować! Są tylko niewielkim odłamem zakonu Smoczych Strażników i dostali zbyt dużo wolnej woli. Napadli moją wioskę, spalili wszystko dorosłych zabili, dzieci porwali! - wydzierał się ktoś inny - Niewielu uszło z życiem!
- Tak robią ze wszystkimi! Wszystkimi, którzy im się sprzeciwiają! - podniósł głos młody elf - Jestem z Ellesmery! I nasza stolice również zniszczono! Królowa wie najlepiej co się wtedy działo!
- Spokojnie, spokojnie moi drodzy! - odezwała się Nierenna uciszając zebranych. Starsi elfi Lordowie milczeli z niesmakiem i dezaprobatą spoglądając na młodzież i inne ludy. Nierenna zauważyła to. Wśród lordów wytworzyła się opozycja przeciwko niej, po tym jak uzdrowiono ją od cienia. Niektórzy wciąż uważali, że Nierenna jest zniewolona i dlatego nosi ze sobą czarny klejnot, jakoby dodawał jej siły magicznej i energii życiowej. Prawdę mówiąc, Nierenna zawsze miała go przy sobie, i nosiła jako symbol katorgi, która przeszła, będąc pod władaniem cienia.
- Mości Lordowie, co o tym sądzicie? - spytała patrząc w stronę siwowłosych elfów. Spojrzeli po sobie. Po chwili podniósł się lord Fleurn.
- Uważamy, że, póki co, nie ma realnego zagrożenia ze strony Zakonu... - zaczął, ale inni od razu mu przerwali, gwiżdżąc i wyzywając. Nierenna po chwili uspokoiła ich gestem dłoni.
- Kontynuuj, proszę - wskazała ręką Fleurna.
- Nie ma realnego zagrożenia ze strony Zakonu. Te pojedyncze przypadki, to pewnie tylko wybryki młodzików, którzy chcieli się...
- W takim razie zwróć mi moją żonę! - zawołał jeden z ambasadorów ludzkich.
- I mojego syna! - dodał jakiś krasnolud o czarnej brodzie. Reszta zaaprobowała, wykrzykując już niezrozumiałe, pojedyncze wyrazy.
- Ależ panowie! - wstrzymała ich zapędy Nierenna - Jeśli będziecie się dalej tak zachowywać, zostanę zmuszona do... - nie skończyła zdania, bo za zamkniętymi drzwiami zakotłowało się. Ktoś krzyczał i próbował dobijać się do drzwi.
- Wpuśćcie nas! Jestem Islingr Eragonsson, Dzierżawca Światła! Królowa to moja siostra!
- Co się tam dzieje? - zawołała Nierenna, podchodząc bliżej zamkniętych wrót, które chwilę potem się uchyliły. Przed wejściem stał Islingr podtrzymujący na rękach mdlejącą Lou. Z drugiej strony, trzymała ją Marysia.
- Isiek! Do stukroćset, co wam się stało?! - przeraziła się królowa. Sekundę potem w przejściu pojawił się Eragon i Arya.
- Synku! Lou, moja droga! Marysiu kochana! - zawołała Arya - Co wam się stało? - powtórzyła pytanie Nierenny. Odpowiedziała jej Marysia.
- Ci z Czarnymi Skrzydłami, oni... postrzelili Morsallora.
- Ledwieśmy dolecieli - dodał Islingr - Lou bardzo wyczerpała swoje zasoby energii, ja także mocno je nadwyrężyłem.
- Trzeba ją zanieść do pawilonu Uzdrowicieli - skomentował Eragon - Marysiu, daj mi ją. Pójdziemy we czwórkę. Nierenko, wracaj na naradę. I pod żadnym pozorem nie daj się tym elfom z opozycji - uśmiechnął się - Niezłe z nich gagatki, jak widzę...
- Teraz widzisz z czym musiałyśmy się użerać? - Nierenna uśmiechnęła się smutno do ojca i spojrzała na matkę. Obie wróciły na salę, uspokajając kłócących się przedstawicieli rodów i klanów a Eragon wraz z Islingrem i Marysia pomogli dojść Lou do pawilonu uzdrowicielskiego.
Zebrani stali, dopóki królowa nie usiadła. Z poważną, pozornie obojętną miną gestem ręki rozpoczęła obrady. Pierwszy przemówił ambasador ludzi z godłem Imperium na tunice.
- Wasza Wysokość - skłonił się głęboko przed Nierenną, która również nieznacznie pochyliła głowę - Czcigodna księżniczko Aryo - pokłonił się przed zamyślana elfką - Erbithilu - skłonił się przed Eragonem. Jeździec delikatnie się uśmiechnął - I wy, Wielkie i Zasłużone smoki a także wszyscy zebrani, Radni elfi i ambasadorowie, jeźdźcy i niezłączeni, witam - rozpoczął swoją przemowę - Jestem książę Rokkita herbu Czerwona Lilia - przedstawił się - Jak wiecie nasza sytuacja ostatnimi czasy bardzo się pogorszyła. Czarni Strażnicy atakują każdą napotkana osadę, karawanę kupiecką, nawet pojedynczych podróżnych. Trakty i szlaki stały się niebezpiecznym miejscem. Czarni Strażnicy upodobali sobie Kościec i sądzę, ze nie jest to na rękę Urgalom - skłonił się lekko z szacunkiem w stronę rogatych stworów w karminowych płaszczach - Ludzie boją się podróżować, wali się cała gospodarka.
- To już wiemy czcigodny Rokkito - westchnęła Nierenna - Zwołałam naradę po to, by dowiedzieć się od Was pomysłów, jak pokonać Zdrajców Smoków.
- Więc, przechodząc do sedna sprawy - ponownie przemówił Rokkita - Wnoszę, bo Elfy wysłały na posiłki w liczbie stu tysięcy wojskowych...
- Toż to niedorzeczne! - oburzyli się niektórzy elfi lordowie - Sprzeciw! - Czarnych Strażników jest niewielu, nie potrzeba aż tak dużo...
- A właśni, że potrzeba - wtrąciły się krasnoludy - My już przysłaliśmy posiłki, Urgale również robią co się da, działając w Kośćcu. Nawet z pomocą Smoczych Jeźdźców nie dajemy rady...
- Uważam, że w końcu należy ich ich zaatakować! Są tylko niewielkim odłamem zakonu Smoczych Strażników i dostali zbyt dużo wolnej woli. Napadli moją wioskę, spalili wszystko dorosłych zabili, dzieci porwali! - wydzierał się ktoś inny - Niewielu uszło z życiem!
- Tak robią ze wszystkimi! Wszystkimi, którzy im się sprzeciwiają! - podniósł głos młody elf - Jestem z Ellesmery! I nasza stolice również zniszczono! Królowa wie najlepiej co się wtedy działo!
- Spokojnie, spokojnie moi drodzy! - odezwała się Nierenna uciszając zebranych. Starsi elfi Lordowie milczeli z niesmakiem i dezaprobatą spoglądając na młodzież i inne ludy. Nierenna zauważyła to. Wśród lordów wytworzyła się opozycja przeciwko niej, po tym jak uzdrowiono ją od cienia. Niektórzy wciąż uważali, że Nierenna jest zniewolona i dlatego nosi ze sobą czarny klejnot, jakoby dodawał jej siły magicznej i energii życiowej. Prawdę mówiąc, Nierenna zawsze miała go przy sobie, i nosiła jako symbol katorgi, która przeszła, będąc pod władaniem cienia.
- Mości Lordowie, co o tym sądzicie? - spytała patrząc w stronę siwowłosych elfów. Spojrzeli po sobie. Po chwili podniósł się lord Fleurn.
- Uważamy, że, póki co, nie ma realnego zagrożenia ze strony Zakonu... - zaczął, ale inni od razu mu przerwali, gwiżdżąc i wyzywając. Nierenna po chwili uspokoiła ich gestem dłoni.
- Kontynuuj, proszę - wskazała ręką Fleurna.
- Nie ma realnego zagrożenia ze strony Zakonu. Te pojedyncze przypadki, to pewnie tylko wybryki młodzików, którzy chcieli się...
- W takim razie zwróć mi moją żonę! - zawołał jeden z ambasadorów ludzkich.
- I mojego syna! - dodał jakiś krasnolud o czarnej brodzie. Reszta zaaprobowała, wykrzykując już niezrozumiałe, pojedyncze wyrazy.
- Ależ panowie! - wstrzymała ich zapędy Nierenna - Jeśli będziecie się dalej tak zachowywać, zostanę zmuszona do... - nie skończyła zdania, bo za zamkniętymi drzwiami zakotłowało się. Ktoś krzyczał i próbował dobijać się do drzwi.
- Wpuśćcie nas! Jestem Islingr Eragonsson, Dzierżawca Światła! Królowa to moja siostra!
- Co się tam dzieje? - zawołała Nierenna, podchodząc bliżej zamkniętych wrót, które chwilę potem się uchyliły. Przed wejściem stał Islingr podtrzymujący na rękach mdlejącą Lou. Z drugiej strony, trzymała ją Marysia.
- Isiek! Do stukroćset, co wam się stało?! - przeraziła się królowa. Sekundę potem w przejściu pojawił się Eragon i Arya.
- Synku! Lou, moja droga! Marysiu kochana! - zawołała Arya - Co wam się stało? - powtórzyła pytanie Nierenny. Odpowiedziała jej Marysia.
- Ci z Czarnymi Skrzydłami, oni... postrzelili Morsallora.
- Ledwieśmy dolecieli - dodał Islingr - Lou bardzo wyczerpała swoje zasoby energii, ja także mocno je nadwyrężyłem.
- Trzeba ją zanieść do pawilonu Uzdrowicieli - skomentował Eragon - Marysiu, daj mi ją. Pójdziemy we czwórkę. Nierenko, wracaj na naradę. I pod żadnym pozorem nie daj się tym elfom z opozycji - uśmiechnął się - Niezłe z nich gagatki, jak widzę...
- Teraz widzisz z czym musiałyśmy się użerać? - Nierenna uśmiechnęła się smutno do ojca i spojrzała na matkę. Obie wróciły na salę, uspokajając kłócących się przedstawicieli rodów i klanów a Eragon wraz z Islingrem i Marysia pomogli dojść Lou do pawilonu uzdrowicielskiego.
Ech, wena, wena. U mnie jak narazie brak :3 więc sobie rysuję ;)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, szkoda tylko, że krótki :)
Czekam na cd :)
Pozdrawiam i weny życzę :)
Cece
W porównaniu do poprzednich notek jest dość długi ;P A ja nie mam nerwów do bloggera xDD
UsuńJa wyjęłam farby... :D
Również pozdrawiam i życzę weny ^^
Smocza Strażniczka :D