niedziela, 4 maja 2014

Konspiracja cz.I

      Tunel był długi, często zakręcał w najmniej spodziewanych momentach. Marysię bolały oczy od nieustannie promieniującego światła znad głowy jej ojca. Świeciło ono jednolicie, co powodowało, że przestrzeń przed nimi wydawała się niemal płaska. Była przemarznięta, bo światełko nie dawało żadnego ciepła. Na dodatek była obolała, głodna i straciła rachubę czasu. Mógł być już ranek następnego dnia albo wieczór poprzedniego. Mogło też minąć kilka minut/... albo całe tysiąc lat.
      Jej rodzice nagle przystanęli. Marysia zauważyła, że od kiedy weszli do tunelu, cały czas trzymali się za ręce. Teraz puścili się i wbili wzrok w sklepienie.
- Czuję Jeźdźców...- zaczął Islingr.
- I smoki - dodała Lou z lekkim uśmiechem - Tu gdzieś musi być wyjście - rozejrzała się wokoło, jednak tunel biegł dalej prosto.
- Muszą mieć swój obóz poza miastem. - zauważył Islingr - Nie wyczuwam żadnego człowieka niemagicznego.
Lou przytaknęła.
- Ja również.
       Podążyli dalej. Tunel zaczął prowadzić w górę. W końcu uformował się w schody. Na ich końcu znajdowały się wielkie dębowe drzwi z wizerunkami smoka i jeźdźca. Islingr podszedł bliżej i zastukał trzy razy po czym wypowiedział kilka słów w Pradawnej Mowie.
Drzwi uchyliły się. Ze środka wyjrzała dziewczyna wyglądająca na mniej więcej dwadzieścia lat, jednak Marysia wiedziała, że może mieć równocześnie nawet i sto lat. Przekonała się o tym widząc swoich odmłodniałych rodziców.
- Islingr Argetlam! Louissa Białoskrzydła! - krzyknęła oniemiała, po chwili dotykając dwoma palcami ust i przekręcając dłoń nad piersią. Islingr i Lou po chwili powtórzyli gest.
- Tak się cieszę, że cię widzę Keiro! - Lou uśmiechnęła się i uścisnęła dziewczynę.
- Ja również, Mistrzyni! I ciebie, Mistrzu. - odparła - A kim jest ta młoda dama? - spytała po chwili patrząc na Marysię.
- To nasza córka - zaczął Islingr. Marysia podeszła bliżej dziewczyny i uścisnęła jej dłoń.
- Maria - powiedziała krótko. Keira uśmiechnęła się i kiwnęła głową.
- Chodźcie - rzekła - Obóz jeźdźców jest poza miastem. W Aberonie przebywa tylko kilka naszych przedstawicieli - zaczęła opowiadać, prowadząc ich ciemną uliczką. Dębowe drzwi zniknęły, kiedy tylko przez nie przeszli.
- Jest tu Morsallor? - spytał Islingr.
- Fioletowy Mistrz ma jeszcze dziś odlecieć w stronę Osilonu - zauważyła Keira, po czym bez słowa odwróciła się i ruszyła przed siebie. Cała trójka ruszyła za dziewczyną. Kiedy oddalili się o kilka kroków od drzwi, te zniknęły. Znajdowali się teraz na niewielkiej polanie otoczonej z trzech stron lasem a z jednej wysokim, skalnym klifem.
         Szybkim krokiem zagłębili się w las. Drzewa rosły tak gęsto, że ciężko było się między nimi przecisnąć.
- Dlaczego nie trzymamy się ścieżki? - spytała Marysia.
- Jest strzeżona przez Czarnych Strażników, tak, jak wszystkie drogi i ścieżki na zajętych przez nich terenach. Nawet w przestrzeni powietrznej jest niebezpiecznie. Smoki nie mogą spokojnie latać na polowanie, z obawy, że zostaną przez nie zaatakowane. Trzeba mieć przepustki. - ciągnęła półszeptem Keira.
- Jest aż tak źle? - zmartwiła się Lou.
- Tylko podziemia są od nich wolne. Czarni stali się prawdziwą zarazą. Krążą plotki, że sprzymierzyli się z ludźmi z północy, posiadają kilka Eldunarii, wykradli część ocalałych po upadku Tyrana Dauthdaert, że służą im Cienie, a nawet, że posiadają kilka jaj Ra'zaców, które dostali w ramach przymierza z Broddńczykami*.
- No nie! - zawołała Lou, po czym zakryła sobie usta ręką - Cholera - zaklęła cicho - Znowu Broddńczycy - westchnęła. Islingr wzruszył ramionami, a Marysia spojrzała na mamę pytającym wzrokiem.
- Czy to ci z tej opowieści o śmierci króla Datherda?
- Tak, ci sami - odparł jej Islingr.
- W takim razie, nie jest zbyt kolorowo - zauważyła dziewczyna.
- Część naszych szpiegów - ciągnęła dalej Keira - Wniknęła już w ich szeregi...
- Kotołaki? - spytała Lou. Keira kiwnęła głową.
- Kolejny raz wygramy wojnę dzięki kotom - parsknął Islingr, a po chwili dodał ponuro - O ile wygramy.
- Wygramy skarbie - Lou chwyciła go za rękę - Jak zwykle - uśmiechnęła się.
- Wybacz - odparł po chwili - To chyba przez to, że brak mi Morsallora...
- Ja też za nim tęsknię. Ale już wkrótce znów go zobaczymy - dodała optymistycznie po czym przyspieszyła. W oddali zajaśniał blask ogniska. Zapach pieczonego mięsa a także wesołe śpiewy i rozmowy roznosiły się po okolicy.
- nie powinni zachowywać się trochę ciszej? - spytała Lou Keirę.
- Och... spokojnie - odparła jej dziewczyna - Obóz jest całkowicie niewidoczny dla Czarnych Strażników. Rzucono zaklęcia ochronne i bariery. Kiedy wejdziemy w ochronny krąg staniemy się niewidoczni dla wroga.
- W takim razie... pospieszmy się - powiedział Islingr - Chcę jeszcze zdążyć na kolację.

***

*Broddn - kraina na północ od Alagaessi.

3 komentarze:

  1. Wreszcie nn :D
    Doczekać się nie mogłam ;) I jak zwykle się nie zawiodłam :) Bardzo podoba mi się twoja notka. I już mam chęć na następną, bo ta jak dla mnie trochę przykrótka ;)
    Pozdrawiam :)
    Ps Nie wiem czy już czytałaś nowy rozdział na moim blogu, jeśli nie to zapraszam serdecznie :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie również wydała się krótka... To chyba ze zmęczenia nie mogę nic więcej napisać. Tracę słowa i myśli uciekają mi zanim je złapię ;)

      A tak... czytałam, czytałam twojego en-ena. Bardzo mi się podobało, tylko nie miałam już siły na pisanie komentarzy, bo nie lubię się powtarzać ;) Ileż mozna pod każdym postem pisać, że wspaniale piszesz?? :D

      Również pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Spoko, jak wakacje przyjdą, będzie dużo wolnego czasu i pomysły same przyjdą do głowy :] Szkoła mnie męczy, ale jakoś przeboleję te dwa miesiące i w końcu sobie odpocznę :)
      Liczę na to, że ciebie też wtedy odwiedzi mega wena :>
      Pozdrawiam ^^

      Usuń