piątek, 26 lipca 2013

Czarna Strażniczka cz. II

      - Zdziwiło mnie tylko... że Etra powiedziała, że zabrała te krew za pomocą magii... Dziwne. Przecież smoki nie mogą przywoływać magii na życzenie - Eragon rozmawiał z Aryą, Saphirą i Firnenem. Właśnie wybrali się na spacer po okolicy. Smoki krążyły nad ich głowami, kiedy Jeźdźcy szli ścieżką wśród szkolnych wzgórz. Arya chwyciła się Eragona pod rękę.
- Mnie też - przyznała Arya.
- Zauważyłem ostatnio - wtrącił się Firnen - Że młodziki-smoki na terenie szkoły używają magii, kiedy tylko chcą i jakkolwiek chcą.
- Zazwyczaj są to drobne zaklęcia - dokończyła za niego Saphira - Ale przyznam szczerze, mnie też to zaskoczyło.
- Może to ma związek ze Smoczą Strażniczką? - podsunęła Arya - Smoki zawsze inaczej się zachowują w obecności Lou... Ale jeden Smoczy Strażnik nie obudziłby takiej magii we wszystkich smokach...
- Tym bardziej, że używają jej tylko młodziki - dodał Firnen - Ja z Saphirą i Mistrzami-ukrytymi-w-Sercach-Serc wciąż nie możemy przywoływać jej na życzenie!
- Możliwe - przytaknął Eragon Aryi - Ale... mnie się wydaje, że to ma bardziej związek z przepływem energii w Klepsydrze Energetycznej...
- No ale gdyby tak było, to wszyscy odczulibyśmy zmianę... - zauważyła Arya - A ja nic nie czuję - uśmiechnęła się.
- Niekoniecznie... możliwe, że Klepsydra oddziałuje na rożne pokolenia osobno. Mimo, iż odkryliśmy ją jeszcze przed założeniem szkoły to nie jest jeszcze do końca zbadana. To ogromny strumień energii, z którego każdy na terenie szkoły może czerpać... Wydaje się nieskończony... Ale, kto wie, co będzie za pięćset lat, na przykład? Szkoła jest jeszcze młoda...
- A może po prostu młode smoki przeszły jakąś przemianę? - podsunęła Saphira. Wydawała się jakby trochę tym rozbawiona.
- Aha, może! - odparli chórem Arya i Eragon.
      Dróżka, którą spacerowali wychodziła na polankę, gdzie Lou i Islingr czuwali nad przygotowaniem uczty weselnej. Smocza strażniczka siedziała przy jednym ze stołów i pokazywała coś kucharkom.
- I teraz trzeba patyczkiem... delikatnie musnąć... i... gotowe! - uniosła rękę do góry i pokazała wszystkim. Na jej dłoni spoczywał kwiat... Ale jakiś inny, jakby kryształowy.
- Co to? - zapytała Arya podchodząc do swojej przyszłej synowej.
- Kwiatek z cukru. - oznajmiła Lou - Pomyślałam, że fajne by było, gdyby udekorować nimi tort - uśmiechnęła się - No dobrze... to wiecie jak robić. Jakbyście jeszcze czegoś nie rozumieli to pytajcie!
       Kucharki odeszły z torbami cukru do swoich stanowisk pracy, a Lou ziewnęła. miała podkrążone oczy. wyglądała blado i mizernie.
- Kiedy ostatni raz spałaś? - zapytała Arya podając jej kubek rozrzedzonego Faelnirvu.
- Trzy dni temu... - odparła Lou popijając trunek - Trzeba tego wszystkiego nieustannie pilnować. Ale cieszę się, że ślub coraz bliżej...
- A suknię masz? - podchwyciła Arya uśmiechając się.
- Taak... Białą, prostą z odkrytymi ramionami...
- Białą? - zdziwiła się trochę, patrząc jak Eragon rozmawia z synem.
- W moim kraju jest taka tradycja, że panna młoda musi być w białej sukni... Musi mieć coś nowego, coś starego, coś pożyczonego, coś białego i coś niebieskiego... Aryo - zaczęła Lou - Masz coś niebieskiego... Spinkę do włosów może... Bo nie mam nic pożyczonego ani niebieskiego.
- Coś się znajdzie... Mam sporo biżuterii z błękitnymi szafirami... A może chciałabyś perły?
- Nie... w zadnym wypadku - Lou pokręciła głową - Perły to symbol łez i nieszczęścia.
- Acha... Jesteś bardzo przesądna - zauważyła rozbawiona Arya.
- Trochę... - Lou odpowiedziała też ze śmiechem...

***

        - Co to jest?! - wrzeszczała na sama siebie Kitrina - Co ona mi zrobiła?!
Skrzydła wyrosły, owszem, ale czarne... zupełnie czarne z przebłyskami granatu i fioletu.
- Etro! - zawołała myślowo i dopiero wtedy spostrzegła, ze smoczycy nie ma w pobliżu. W ogóle jej nie ma...
- Hmm... na pewno odleciała gdzieś na łowy - powiedziała sama do siebie i sięgnęła po kielich ze śliwkowym winem. Smakowało jakoś tak... jakby, ktoś dolał do niego trochę krwi. Kiedy wypiła cały kielich, poczuła, jakby jej dusza rozerwała się na dwie części. Poczuła ogromną pustkę...
- Etra - pomyślała...
          Smoczyca uprzednio wlała do wina resztę krwi i teraz stała się zupełnie wolna. Kiedy to poczuła, odleciała nad wodospady...
- Skoro nie chcesz, żebym była już twoją jeźdźczynią, to żegnaj! - krzyknęła i wylała resztkę wina z karafki.

2 komentarze:

  1. Uszczęśliwiasz mnie *.*
    znowu nowa notka... i na dodatek cudowna, jak zawsze :)
    no... i jak zwykle, będę marudziła, że chcę więcej ;P
    Pozdrawiam, życzę dużo weny i w ogóle wszystkiego naj ;D

    OdpowiedzUsuń