Zapadła już noc. Przy każdej alejce w Ellesmerze powieszono na latarniach kilka magicznych lamp. Arya jednak przemykała się między drzewami w cieniu. Myśli o Nierennie i Islingru nie dawały jej spokoju. Wciąż zostawała w głębokim kontakcie z Firnenem, mimo iż ten leżał już na swoim miejscu w domku, który im przydzielili. Chciała pobyć trochę sama, jedynie kontaktując się z Firnenem. Poza tym, Eragon i tak był zajęty omawianiem z Datherdem wojennej taktyki, punktów strategicznych i innych tego typu rzeczy.
Arya nagle spostrzegła, że kieruje się w stroną drzewa Menoa. Tak jakby odruchowo nogi ją tam poniosły. Przyspieszyła i wkrótce znalazła się na polance, na środku której stała sosna - największa i najwyższa w całej Ellesmerze.
Podeszła bliżej i wspięła się miej więcej do połowy pnia. Spojrzała w gwiazdy, oczekując, że pomogą jej choć na chwilę oderwać się od myśli o dzieciach. Niestety, srebrne punkciki tylko jej o nich przypomniały. Pierwsze nieprzespane noce, kiedy to ona tuliła na rękach Nierennę, a Eragon - Islingra. Przypomniały jej każdą noc, kiedy musiała wstawać, bo któreś z dzieci obudziło się. Oraz takie, kiedy dzieciaki spały razem z nimi na jednym łóżku. Wspólne nocowania pod gołym niebem. Wspólne biwaki i pikniki.... tych wspomnień było tak wiele!
Na dole coś się poruszyło. Coś niezauważalnie przemknęło się przez wysokie trawy i zaczęło wspinać się na drzewo. Arya poczuła ten umysł - otwarty na całą przyrodę, łapiący wszelkie informacje ze świata roślin i zwierząt, łagodny aczkolwiek stanowczy. Eragon.
- Uciekłaś - powiedział do niej w myślach.
- Tak, uciekłam - uśmiechnęła się i oparła głowę o pień. Eragon usiadł na przeciwnej gałęzi.
- Mam takie wrażenie, że dzieciaki coś knują... Chcą wrócić... I mam wrażenie, że wrócą... - mówiła elfka - Ale ja nie chcę, żeby i się coś stało, bo jak wrócą to wezmą udział w wojnie... A wtedy będą w niebezpieczeństwie...i...i... - zaczęła panikować...
- Ej... Aryo... cii... - Eragon starał się uspokoić żonę - Nie panikuj... one są tam bezpieczne, są z Angelą poza nią jest Louisa. Oni są już dorośli...
- Ale naszymi dziećmi zostaną na zawsze! - odparła Arya dość gwałtownie.
- Tak. Zostaną na zawsze - zgodził się jeździec.
W rześkim powietrzu rozległ się smoczy ryk, zwiastujący wyklucie się nowego smoczka.
- Akurat teraz? - zapytał retorycznie Eragon - No nic... Idziesz? - zapytał Aryę.
- Jak mogłabym nie iść!? - odparła mu i zeskoczyła na ziemię. Jeździec podążył w ślad za nią. Pobiegli przez wysokie trawy trzymając się za ręce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz