- Ach! - Arya obudziła się z krzykiem. Był środek nocy. Znów śniły jej się dzieci. Wróciły i przez to groziło im ogromne niebezpieczeństwo!
- Aryo? - zapytał cicho Eragon. On też nie mógł spać. Dręczył go ten sam problem co Aryę; ta sama wizja śmierci własnych dzieci. Czy raczej wyrządzonej im wielkiej krzywdy.
Elfka spojrzała na swojego męża. Mimo słabego, księżycowego światła, doskonale widziała jego twarz. Praktycznie nic się nie zmienił od kiedy go poślubiła niecałe dwadzieścia lat temu. Te same włosy, te same usta, te same oczy, które w przypadku zagrożenia stawały się bezdenną otchłanią.
- Spokojnie moja mała - szepnął do niej na wpół śpiący Firnen - Gdyby dzieciom coś się stało wyczulibyśmy to...
Saphira mruknęła na potwierdzenie. Eragon rozłożył ramiona i objął żonę. Elfka wtuliła się w niego jak małe dziecko.
***
- A więc? - zapytała Nierenna - Kto pierwszy?
- Ja! - krzyknęła Vitie. Nagle urwał się między nimi kontakt myślowy To oznaczało, że smoczyca przeskoczyła już na drugą stronę. Zaraz za nią podążyła Nierenna, potem Morsallor.
Islingr spojrzał na Lou. Patrzała za siebie. W cieniu drzewa stała Angela.
- Nie idziesz!? - krzyknęła.
- Mam swój sposób przedostania się do Alagaessi - usłyszała odpowiedź w myślach.
Lou odwróciła się i uśmiechnęła pod nosem. Chwyciła Islingra za rękę i szarpnęła. Wskoczyli w portal.
Chwile potem wrota do Alagaessi zamknęły się, a kartka, na której były zapisane znaki rozpadła się w pył.
***
Stali na balkonie pokoju Islingra... straż zbiegła się widząc rozbłysk. Jednak kiedy Blodhgram ujrzał dzieci, powstrzymał resztę skinieniem dłoni. Zawołał.
- Co wy tu robicie! Mieliście zostać tam...
- Ale jesteśmy tu Mistrzu Blodhgramie! - odparł szybko Islingr - Musimy zdjąć zaklęcia ze smoków - rzekł do Lou i Nierenny.
- możemy wam jakoś pomóc? - zapytał porośnięty futrem elf.
- Nie. Te zaklęcia możemy zdjąć tylko my i nasi rodzice... - odpowiedziała mu Nierenna.
Kiedy strażnicy oddalili się zaczęła Louisa.
- A więc. Na co czekamy?
Zaczęli szeptać w pradawnej mowie. Lou nawet zaczęła śpiewać. Po chwili przed nimi ukazały się dwa smoki w całej swej postaci. Nierenna i Islingr przywarli do nich.
- Dobrze was WIDZIEĆ - rzekła Nierenna z naciskiem na ostatnie słowo. Roześmiali się.
Ha, w końcu zebrałam się na napisanie. Wiesz, może to ja jestem trochę dziwna, ale wydaje mi się, że Islingr, Nierenna i ich smoki zachowują się nieodpowiedzialnie! Mam ochotę zatłuc bachory za taką głupotę! Przecież oni są jeszcze tacy młodzi, a jeśli zginą? Przecież ich rodzice oszaleją z rozpaczy! Czy te dzieciaki tego nie rozumieją?! To dlatego mieli zostać w Polsce, żeby nie zostać zabitymi! Przecież rodzice w ten sposób ich ochronili, a oni teraz tak się odpłacają?!
OdpowiedzUsuńA Angela?! Czy ona w ogóle nie myśli?! Jak mogła ich puścić? Nie wybaczę jej, jeśli coś się stanie Nierennie, Islingrowi lub ich smokom!
Przeczytałam to i dochodzę do wniosku, że zachowuję się jak moja mama. Jak miło...
No... hmmm... o to mi chodziło przecież... są młodzi i głupi... a Angela... cóż... wiesz jaka ona jest :)
UsuńNic im się nie stanie, zamiast nich polegnie ktoś inny...
Kurde... zdradziłam część opowiadania! :)
To, że zachowujesz się jak twoja mama oznacza, ze dorastasz :)
To tyle. Pozdrawiam :)
Jezus Marian, ja naprawdę jestem dziwna. Szczerzę się jak głupi do sera, bo dowiedziałam się, że ktoś zginie... Znasz jakichś dobrych psychoterapeutów?
UsuńNie jesteś lepsza ode mnie.... Ja mam sny w których gadam ze smokami. A właściwie z jednym... i to co noc praktycznie! :D
OdpowiedzUsuńNie, niestety nie znam żadnego takiego lekarza... :D