poniedziałek, 3 grudnia 2012

Sok malinowy

     - Cholera! - krzyknęła Lou, kiedy poślizgnęła się na oblodzonej ścieżce prowadzącej ze szkoły do fortecy. Osoby, które akurat obok przechodziły, zachichotały.
- No i z czego się śmiejecie?! - wybuchnęła dziewczyna - z cudzego nieszczęścia?
Przechodnie ucichli.
      Było strasznie zimno, Lou szacowała, że co najmniej minus piętnaście stopni. Skrzydła, których nie zasłaniała płaszczem, zmarzły jej okropnie. Zaczęły tworzyć się na nich sopelki.
      Weszła o schodkach na odpowiednie piętro, przeszła przez kryty dziedziniec patrząc w górę na przecudne malowidło przedstawiające, Eragona, Aryę i ich smoki.
- Wyglądają na takich szczęśliwych... - pomyślała.
Skręciła w lewy tunel i podreptała do swojego pokoju.
       W kominku wesoło palił się ogień. W komnacie było przyjemnie cieplutko. Kożuch, podbity grubym futrem, szalik i czapkę powiesiła na kołku przy wejściu. Podeszła do wyjścia na balkon, które nie przepuszczało zimna, śniegu i wiatru, ponieważ wyjście zabezpieczone było specjalnymi zaklęciami i tworzyło swoistą szybę. Chwyciła firany i zasłoniła okno.
        Ktoś zapukał do pokoju. Po chwili weszła Nierenna, niosąca na tacy dwa kieliszki i kryształową karafkę.
- Przyniosłam sok malinowy na rozgrzewkę - powiedziała stawiając tackę na stoliku i nalewając w dwa puchary napoju. Po chwili szepnęła
- Brisingr - i spod jej palca wyskoczyło kilka iskierek ognia. Sok w kieliszkach lekko zabulgotał i zaczął parować. Po chwili podała Lou jeden z kieliszków i usiadła koło niej na dywanie przed kominkiem.
- Dzięki - Louisa posłała do niej słaby uśmiech.
Nierenna zmartwiła się. Od kiedy Lou miała skrzydła była dziwnie rozdrażniona i smutna.
- Coś się stało? - zapytała.
- Nie tylko... bardzo mnie bolą plecy i w ogóle. Te skrzydła... one są przepiękne, ale jak na razie to tylko mi przeszkadzają.
-Hmm... myślę, że po prostu musisz się do nich przyuzwyczaić.
- No tak, ale...
- Co?
- No bo... wiesz - Lou spojżała na nią wymownie.
Nierenna domyśliła się, że chodzi jej o Islingra.
- Kochana! Chyba nie myślisz sobie, że Islingr rzuciłby cię za takie coś! - wskazała na skrzydła - On za bardzo cię kocha, moja droga! Poza tym - dodała po chwili - nieźle by oberwał ode mnie, gdyby tylko cię skrzywdził i on dobrze o tym wie...
Lou roześmiała sie. Nie śmiała się tak od paru dni.
- Nierenno, ty zawsze wiesz jak mi poprawić humor!
- A wiem! - odparła elfka.

1 komentarz:

  1. Przyjemnie się czyta Twój blog ;)
    Czekam na następne notki ;)

    OdpowiedzUsuń