- Szczyt już minął - mówiła Aglaja, badając plecy Louisy - kości łopatek przekształciły się już w kości skrzydeł, ale mięśnie międzyżebrowe nagięły kości do tego stanu, że dwa żebra były pęknięte. Radzę jeszcze poczekać kilka tygodni zanim użyjesz twojego "prezentu" - oświadczyła.
Lou siedząc w gipsowym gorsecie, nie mogła się w ogóle ruszać. Miejsca, z których sterczały jej skrzydła: piękne, białe, smocze skrzydła, piekły jeszcze trochę. Pod wpływem zaklęcia Aglai, rany zasklepiły się szybciej, a pęknięte, przemieszczone kości wróciły na swoje miejsce i połączyły się.
-Tak Mistrzyni - przytaknęła dziewczyna - na razie nie mam zamiaru ich używać - spojrzała się na nie przez ramię, jeszcze raz podziwiając kościste wyrostki chroniące stawy - ale mam jeszcze jedno pytanie...
- Tak?
- Będę mogła spać na plecach?
- No, ależ oczywiście! To nie zaszkodzi ani twoim miękki kościom, ani twoim błonom skrzydłowym. Swoją drogą... smoki rzeczywiście obdarzyły cię niezwykłymi skrzydłami. Ale wiesz co to oznacza? Kiedy wrócisz do pełni sił staniesz się...
- Tak wiem! - przewała jej Lou - stanę się Strażnikiem i nie będę mogła opuścić Alagaessi... już nigdy - łza zakręciła jej się w oku. Do tej pory miała nadzieję, ze uda jej się pojechać z Iśkiem... wrócić do swojego kraju.
- Zawsze chciałam pokazać Islingrowi i Nierennie Polskę... -zaczęła.
- Co? - zapytała Aglaja.
- Kraj, z którego pochodziła moja mama. Mój ojciec był Anglikiem, a mama - Polką. Wychowałam się w Anglii, ale czasami bywałam w Polsce. Dla tego też umiem trochę mówić po polsku.
I zacytowała "Inwokację" wraz z fragmentem "Pana Tadeusza". Aglaja słuchała ze zdziwieniem tego co ona mówi, w tym jakże dziwacznym języku. Mistrzyni nic nie rozumiała, ale czuła, że to, co mówiła Louisa, mówi o ojczyźnie.
***
Islingr pobiegł do Różanego Zakątka. Tak się spieszył, że nawet nie zauważył jak zgubił szalik. Umówił sie tam z Lou.
Dziewczyna siedziała obok fontanny i gładziła palcami lód. Ledwo było ją widać zza ogromnych, białych, błoniastych skrzydeł.
- Lou! - krzyknął jeszcze z daleka.
Nastolatka odwróciła się ku niemu i uśmiechnęła. Ale wyglądała na smutną.
- Coś się stało? - zapytał podchodząc bliżej i obejmując.
-Nie, nie, tylko... wiesz zawsze chciałam się zabrać, o tam - pokazała palcem horyzont - do siebie - szepnęła.
Islingr zamyślił się i objął ją w pasie jeszcze mocniej.
- A teraz, gdy zostałaś Strażniczką...
- Nie mogę opuścić Alagaessi.
Chłopak chciał ja pocieszyć. Wstał i ujał ją delikatnie za rękę.
- Zapraszam cię na gorące mleko. Chodź... pójdziemy do kuchni, siądziemy w kącie przy piecu...
Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie. Pomyślała, że przyda jej się szklanka ciepłego mleka na rozgrzewkę. ujęła go pod ramię i pomaszerowali razem przez zasypane śniegiem ogrody.
Ach, Lou stała się Strażniczką. A co z siostrą Islingra? Też spotka tego jedynego?
OdpowiedzUsuńTak, ale nieco później i w innych okolicznościach...
UsuńTrochę smutne jest to, że Lou nie może wrócić do ojczyzny. Ale czego się nie robi dla miłości?
OdpowiedzUsuń