Arya od kilku dni źle się czuła. Miała mdłości, bolała ją głowa. Raz miała apetyt, raz nie, a wszystko co zjadła, zwymiotowała. Podejrzewała coś... i ta myśl nie dawała jej spać. Jednak jeżeli to było to, co myślała, to byłaby najszczęśliwszą pod słońcem. Postanowiła więc zasięgnąć rady jakiegoś lekarza.
- Hm... tak Aryo, myślę, że powinnaś iść do Mistrzyni Aglai. Możliwe, że jednak tylko się czymś zatrułaś? - mówiła Magdalene.
- Och, nie mów tak. Wiesz dobrze, jak chciałabym mieć dzieci.
- Ach, no wiem. Tylko że...
- Tylko że co?
- No bo... Eragon jest jednak w połowie człowiekiem...
- No i co z tego? Jest jeźdźcem, jak ja, jest pół-elfem, a nawet bardziej elfem niż człowiekiem! Nie martw się o urodę dzieciny. Będzie miało, owszem, trochę ludzkiej krwi w sobie, ale to przecież jest możliwe. Dawniej też rodziły się dzieci ludzi i elfów. I do niczego nie dochodziło! Żadnych chorób... nic z tego!
- Tak, wiem kochana... ale przecież pamiętasz, że te osoby nie były zbytnio szanowane wśród ludzi...
- Ale my jesteśmy wśród jeźdźców - uśmiechnęła się Arya
- A to też prawda - odparła Magdalene, po czym dodała - dobra, leć już, bo Aglaja niedługo będzie miała zajęcia!
***
- Pani mam dwie wiadomości i chyba obie są dobre... po pierwsze jest pani w ciąży!
Aryi spadł kamień z serca. Na szczęście się nie zatruła.
- A druga wiadomość? - zapytała mistrzynię.
- Druga wiadomość jest taka, że to ciąża mnoga. Urodzisz bliźnięta...
Aryę zamurowało.
- Bedę pierwszą elfką, w nowej erze, która urodzi bliźnięta - szepnęła.
- Tak Aryo. I lepiej leć już powiedzieć to Mistrzowi Eragonowi.
Arya wybiegła z pokoju, w którym przyjmowała chorych Aglaja i udała się prosto na zamknięty, malowany dziedziniec. Usiadła przy fontannie czekając na Eragona.Wkrótce go spotkała.
- Eragonie? Mogę na słówko?
- Co się stało?
- Lepiej usiądź. Kochanie - wzięła głęboki oddech - urodzę bliźnięta - szepnęła.
Gdy Eragon to usłyszał, nie mógł opanować emocji. Porwał Aryę w górę, tak mocno ją tuląc, że elfce brakło tchu. Czując, że Arya nie może oddychać rozluźnił uchwyt.
- Eragonie? To chyba nie jest dobre miejsce na publiczne okazywanie uczuć - podszeł do nich Roran.
- Och uwierz, jeżeli usłyszałbyś to, co ja przed chwilą, podejrzewam, że również tak byś uczynił...
Eragon zaczął się śmiać na widok miny Rorana. Ten, wzruszając ramionami, i patrząc na nich jak na osoby nieobdarzone rozumem, poszedł na salę balową, gdzie dziś znów odbywała się uczta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz