czwartek, 29 listopada 2012

Noc

     Lou otoczył obłok złotego pyłu. To smoki chuchały na nią tym ustrojstwem. Przy okazji pyłek świecił tak mocno, że Louisa nic nie widziała. Nie mogła oddychać. Nie czuła nic, tylko lekkie swędzenie w okolicy łopatek. Chciała się podrapać, ale nie mogła się ruszać. Unosiła się tylko coraz wyżej i wyżej prawie pod sam szczyt. Swędzenie przerodziło się w ból.
     Obłok zrzedniał. Lou zaczęła powoli opadać na podłogę. Po chwili stanęła na deskach sceny, zachwiała się i zemdlała.

***

    Była noc... Lou nie spała. Tak bardzo bolały ja plecy... Nie mogła znieść tego bólu.
- Gdybym wiedziała, że to aż tak bolesne, w życiu by się nie zgodziła - mówiła zapłakana do siebie z zaciśniętymi zębami. Pościel była już cała mokra od jej łez. Raz po raz w całym południowym skrzydle fortecy słychać było jej jęki i krzyki.
      Islingr nie mógł tego wytrzymać. Nie mógł wytrzymać, słysząc jak Lou tak strasznie cierpi. Wstał, zarzucił sobie tylko na ramiona jakiś płaszcz i wymknął się z komnaty. Za drzwiami dostrzegł dwóch strażników na nocnym obchodzie. Pomachał do nich dłonią, a oni uśmiechnęli się do niego i poszli dalej.
      Pobiegł wzdłuż korytażem i skręcił w prawo. Po chwili znalazł sie pod drzwiami Louisy. Zawachał się, niepewny czy o tej porze warto pukać, ale kiedy usłyszał kolejny jej jęk, stuknął kika razy w drzwi i wszedł do pokoju.
      Lou rzucała się na łóżku. Jej baiła koszula była troche zakrwawiona, poniewaz skrzydła zaczęły przebijac się już przez skórę.
- Kochanie? - zapytał nieśmiale i podszedł do dziewczyny. Odwróciła się ku niemu. Nawet w słabym świetle księżyca dostrzegł cienie pod jej błękitnymi oczami.
       Nie mógł wytrzymac jej wzroku, tak pełnego cierpienia i bólu.
- Moge zobaczyć? - zapytał szeptem.
Lou odwróciła się na plecy. Koszula rozdarła się już i odsłoniła skrwawione plecy. W miejscu, gdzie powinny być łopatki, sterczały dwa nie rozwinięte jeszcze w pełni skrzydła. Dotknął jej skóry na plecach. Była obrzmiała, a Islingr zauwazył także dwa ogromne śińce.
        Nie czekając, co powie Louisa, oddarł fragment koszuli i pobiegł zmoczyć ja wodą. Kiedy wrócił, Lou krzyknęła jeszcze raz. Leżała w bardzo dziwnej pozie.
- Boli... - szepnęła. Już prawie mdlała.
- Ej, hej... Lou... patrz na mnie i nie mdlej! A przynajmniej postaraj się. Nie mdlej! - przyłożył jej chłodną szmatkę do pleców w miejscu obrzęku.
Jednak Louisie, mimo usilnych starań, nie udało utrzymać się przytomności. Padła mu w ramiona.
- Hej! - krzyknął Islingr - Czy ktoś mnie słyszy?! Pomocy!
         Do pokoju przybiegł Eragon i Arya.
- Co się... co u licha?! - zapytał Eragon patrząc na krew.
- Islingr! Szybko przynieś bandaże, nim się wykrwawi! - krzyknęła Arya i podbiegła do dziewczyny. Położyła ją na brzuchu. Ucisnęła palcami miejsca obrzęku. Krew przestała wypływać.
- Zawołajcie Mistrzynię Aglaję! Migiem! - krzyczała.
Islingr rzucił bandaże na łóżko i pobiegł ile sił w nogach do komnaty Aglai. Miał nadzieję, że zdąży przyprowadzić ją do Lou, zanim dziewczyna... ale tej myśli nie pozwolił dopuścić do siebie.

2 komentarze: