piątek, 9 listopada 2012

Lecimy do Alagaessi

   - Eragonie, Aryo... jest jeszcze jedna sprawa, o której powinniście wiedzieć. Podczas ostatniego sztormu, to było przedwczoraj, na plaży rybacy z Aroughs znaleźli dziewczynę. Jej statek rozbił się o góry lodowe i tylko ona się uratowała. Mówiła, że płynęła razem z przyjaciółmi do miasta Nowy Jork, w kraju zwanym Stanami Zjednoczonymi... wiecie gdzie to jest?
- Nie mam najmniejszego pojęcia... to chyba gdzieś za Morzem Wschodnim...
- Tak... ona mówi, że to morze to Ocean Atlantycki, i że Alagaessia jest wyspą.
- W sumie, od przybycia ludzi do Alagaessi, nikt nie podróżował już przez morze - wspomniała Arya.
- Hmm tak. Acha... mam jeszcze jedną prośbę. Gdybyście tak mogli przyjechać ją zobaczyć. Jest, jakby to ująć... nawet dziwniejsza od Elvy.
- Eragonie? - zaczęła Arya - myślę, że czas tam pojechać. Nie byliśmy w Alagaessi od wesela Ismiry trzy lata temu. A i tak byliśmy wtedy bardzo krótko, tak że nawet nie zdążyliśmy odwiedzić Ellsmery ani Ilirei. Poza tym Islingr i Nierenna są już duzi. Za rok będą pełnoletni... - przekonywała go Arya.Wiedziała, że umie na niego wpłynąć w każdej sprawie, jednak nigdy nie mogła go przekonać na wyjazd. Od czasu, gdy urodziły się dzieci, Eragon prawie nigdy nie wychylał nosa spoza obrębu murów szkolnych. Jednak tym razem zgodził się na jej prośby. W zamian za to pocałowała go w policzek.
- A więc kiedy przybędziecie? - zapytała Nasuada.
- Powiedzmy za jakieś trzy tygodnie. Trzeba przygotować się na wyjazd, powiadomić wszystkich i przysposobić. Poza tym w szkole trzeba pouzgadniać zastępstwa za nas. 
- A więc będziemy oczekiwać was z niecierpliwością. - rzekła Nasuada i pożegnali się.
   Arya zawołała dzieci.
- Słuchajcie moi kochani. Jedziemy odwiedzić Alagaessię. I to trochę na dłużej... Musimy zahaczyć o Carvahall, Ellsmerę, Ilireę...
- A kiedy jedziemy?- zapytała Nierenna.
- Za około trzy tygodnie.
- Yyy... to po co nam mamo to mówisz już teraz? - zapytał ironicznie Islingr.
- Żebyście się mentalnie przygotowali do długiej podróży  w smoczym siodle. Matka zerknęła na syna po czym wyszła z pokoju.
- No Isiu. Współczuję... - zaczęła Nierenna.
- Czego niby?
- Nawet tata nie wytrzyma całej podróży, siedząc okrakiem... - zawiesiła głos i zaczęła się śmiać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz