Wybaczcie mi moi kochani ale na razie nie potrafie juz dłuzej pisać "Gdzie jesteś Eragonie". Pomysł się wypalił, a ja nie mam już pomysłów. Jedyne co i pozostaje to skonczyć to opowiadanie i zamknąć opowieść... ale... nie wiem kiedy to zrobie. Może... moze niedługo tu wróce z nowa notką. Póki co, nie potrafię nawet jednego zdania napisać, podczas gdy na nowym blogu - fanfiction filmu "Jak wytresowac smoka 2" - notki piszę jak szalona :). Proszę o zrozumienie i wybaczenie.
Pozdrawiam
Smocza Strażniczka
Gdzie jesteś Eragonie?
wtorek, 22 lipca 2014
poniedziałek, 7 lipca 2014
Zdrajcy są wśród nas cz.II
- Naprawdę już mi lepiej, słońce - Lou uśmiechała się do
Marysi, która poprawiała jej poduszkę - Córeczko, pozwól mi wstać...
- Ani mi się waż! - przerwał im Islingr niosący miskę z gorącą
zupą. Na ten widok ich córce pociekła ślina.
- Tato? - zaczęła. Zrozumiał.
- Do końca pawilonu na lewo - uśmiechnął się. Dziewczynka w
podskokach pognała do kuchni. Lou uśmiechała się obserwując oddalającą sie
Marysię. Wzięła od Islingr gorącą miskę.
- Auu - syknęła, kiedy naczynie niemiłosiernie poparzyło
jej opuszki.
- Uważaj - Islingr ostrożnie przytrzymał jej posiłek.
- Isiek... naprawdę nic mi nie jest. Przecież wiesz, że to
tylko rezerwy energii. Zużyłam jej trochę za dużo i tyle...
- Oboje wiemy, Lou, że z tobą dzieje sie coś nie tak -
odparł poważnym tonem - Mdlejesz w niespodziewanych momentach, twoja energia
jest prawie na wyczerpaniu, ledwie wystarczając ci do przeżycia. Nie jesteś w
stanie długo chodzić a co dopiero walczyć. A przypominam ci, że trwa wojna.
Smoczy Jeźdźcy mają swojego Mistrza, Erbithila - symbol zwycięstwa - zaczął mówić
o swoim ojcu - Potrzebują go również Smoczy Strażnicy, Lou. A ty doskonale
wiesz..
- Tak, ja nim jestem - westchnęła - Jestem symbolem, Białym
Strażnikiem.
- Lou –
zaczął Islingr chwytając ją za rękę – Jeśli kiedykolwiek poczujesz, że ten
ciężar jest dla ciebie zbyt ciężki, przecież wiesz, że zawsze możesz oddać twoje
Berło komuś innemu…
- Nie –
kategorycznie sprzeciwiła się kobieta – Wiesz, że tego zrobić nie mogę. I nigdy
bym nie zrobiła. Nie jestem zdrajczynią i za wszelką cenę chce pokonać Kitrinę.
– jej oczy zapłonęły na dźwięk tego imienia – Za to co zrobiła Nierennie, za
to, że musiałam się przed nią ukrywać. Już dość ukrywania, Islingr. Muszę wyjść
z bezpiecznej norki i zapolować. Niech Łowca stanie się Zwierzyną. Przeznaczenie
Marysi musi się spełnić…
***
Ciemność. Z każdą sekundą gęstniejąca jeszcze bardziej. Lou
ledwo mogła oddychać ale brnęła dalej. W stronę ciepłego światła. Niewielkiego,
migoczącego w oddali.
Upadła. Chciała się podnieść, ale nie miała sił. Nie mogła
krzyczeć. Ciemność niczym smoła zalewała jej gardło, nos i uszy. Zadawała
okropny ból. Zerknęła do góry. Nad nią górowała Kitrina.
- Chodź.
Jeszcze nie jest za późno. Dla nas obu. – mówiła wyciągając rękę. Lou oparła się
przemożnej pokusie schwycenia Kitriny.
- Tak
bardzo żałuję Kitrino, ale dla ciebie już jest. Tak bardzo żałuję – powtarzała leżąc,
przygnieciona ciemnością. Kitrina stałą nad nią i smutno się uśmiechała. Nagle
pojawiła się Marysia, odziana w białą suknię. W dłoni dzierżyła ognisty
sztylet. Skroń zdobiły jej białe róże. Za nią stała cała rodzina i wszyscy
przyjaciele Lou. Eragon, Arya, Islingr, Nierenna, Vincentin, Saphira, Firnen,
Morsallor, Vitie, cała rzesza smoków, ludzi, elfów, krasnoludów i Urgali. Kitrina
odwróciła się w ich stronę. Za nią pojawiła się horda Czarnych Strażników a także
osoby bezskrzydłe – elfy i ludzie..
Naprali
na siebie z krzykiem…
***
Obudziła się z krzykiem. Była cała mokra, kołdra, którą
była pierwotnie przykryta, leżała w drugim kącie pokoju. Lou podniosła się,
kręciło jej się w głowie. Była sama.
- To
tylko sen – szeptała do siebie – Tylko sen, to się nie działo naprawdę, to
tylko… sen.
Podeszła do misy z wodą i umyła się. Mokre włosy spięła
drewnianą, rzeźbioną spinką rozmyślając o swojej wizji. Słyszała, że jedna z
elfich wieszczek, również miewa wizje na temat jej córki. Jedna z nich głosiła,
że „Nad Alagessią zawiśnie Nowa Ciemność
a Czarne Smocze Skrzydła spowiją Białe Mury. W szeregi Przyjaciół przenikną
Zdrajcy, w szeregi Zdrajców przenikną Przyjaciele. Krew ludzka wymiesza się z
elfą, krew elfia wymiesza się ze smoczą. Przybędzie Biała Królowa – Córa Trzech Ras, przybędzie zza morza, z
innego świata. Ukoronowana wieńcem białych róż, w białej sukni i z ognistym
sztyletem w dłoni. Ona jedna może pokonać Czarną Plagę.”
Przepowiednia miała już z pięćdziesiąt lat. Dawniej
uważano, że dotyczy ona Lou, że to dziewczyna zniszczy nadciągającą „Czarną
Plagę”, ze względu na jej jasne włosy i karnację. Lecz teraz Lou już wiedziała,
że to nie ona. To Marysia, jej córka jest Białą Królową.
Problem tkwił w tym, że Marysia nigdy w życiu nie miała
miecza w ręce. Poza tym, skąd oni mają wziąć Ognisty Sztylet, wspomniany w
przepowiedni?
Sfrustrowana kobieta rzuciła się z powrotem na łóżko
ciskając poduszką o ścianę.
- Do kitu
ta przepowiednia! – ryknęła w ciemność – Nawet się nie rymuje!
Odpowiedziała jej cisza.
***
Zapraszam do zakładki Arty - dostawa nowych rysunków :D
Smocza Strażniczka :)
***
Zapraszam do zakładki Arty - dostawa nowych rysunków :D
Smocza Strażniczka :)
czwartek, 3 lipca 2014
Zdrajcy są wśród nas cz.I
W Sali Obrad zgromadzili się już wszyscy elfi radni a także ambasadorzy ludzi, Krasnoludów i Urgali. Na poduszce przy krześle królowej drzemał sobie kotołak nadstawiając uszy. Zgromadzeni trwali w niezręcznej ciszy, szeptając tylko od czasu do czasu między sobą, kiwając głowami i spoglądając na boki. Awantura wisiała w powietrzu. Niektórzy poprawiali jeszcze coś w swoich notatkach, dodawali jakieś uwagi. Wszyscy czekali na pojawienie się królowej.
Za tronem otwarto wielkie okna by smoki - Saphira, Firnen i Vitie, a także inne - smoki jeźdźców ambasadorów też mogły uczestniczyć w obradach. Jasnołuska i Bladoszpony byli już za duzi, by zmieścić się, nawet pojedynczo w, bądź co bądź, niemałej oficjalnej Sali Obrad mieszczącej się na parterze, gdzie zbierano się tylko w razie zagrożenia realnego dla wszystkich ras zamieszkujących Alagaessię. Vitie, choć spokojnie mogła ułożyć się jeszcze za tronem Nierenny, wolała pozostać z rodzicami na zewnątrz. Poza tym smoki uważały, że najwłaściwiej będzie zostać z całą gromadą i nie wywyższać swoich, już i tak wysokich stanowisk.
Pierwsi do auli wkroczyli Arya i Eragon. Arya usiadła na ozdobnym krześle ustawionym z lewej, koło miejsca córki, Eragon zasiadł jako pierwszy z prawej wśród lordów i ambasadorów. Z Aryą porozumiewał się za pomocą wymiany myśli. Chwilę potem zjawiła się Nierenna. Królewski płaszcz z Łabędzich piór układał się za nią falami, Brylantowa Łza odbijała się pięknie o czarnych, krótkich, rozpuszczonych loków. Biała suknia, przetykana srebrną i złotą nicią odsłaniała blizny na jej szyi i dekolcie - była to bolesna pamiątka po uwięzieniu i torturowaniu przez Czarnych Strażników. Oprócz tego na szyi wisiał jej medalion zwany Czarnym Sercem, w którym umieszczony był Cień, który ją opętał. Nierenna musiała go zawsze mieć ze sobą, by cień nie wyrwał się z nietrwałego więzienia i na powrót jej nie opętał. Ponadto Czarne Serce było symbolem walki ze Zdrajcami, nieoficjalnym i propagowanym głównie przez młodzież, ale Nierenna chciała dotrzeć do wszystkich i Czarne Serce świetnie się sprawdzało.
Zebrani stali, dopóki królowa nie usiadła. Z poważną, pozornie obojętną miną gestem ręki rozpoczęła obrady. Pierwszy przemówił ambasador ludzi z godłem Imperium na tunice.
- Wasza Wysokość - skłonił się głęboko przed Nierenną, która również nieznacznie pochyliła głowę - Czcigodna księżniczko Aryo - pokłonił się przed zamyślana elfką - Erbithilu - skłonił się przed Eragonem. Jeździec delikatnie się uśmiechnął - I wy, Wielkie i Zasłużone smoki a także wszyscy zebrani, Radni elfi i ambasadorowie, jeźdźcy i niezłączeni, witam - rozpoczął swoją przemowę - Jestem książę Rokkita herbu Czerwona Lilia - przedstawił się - Jak wiecie nasza sytuacja ostatnimi czasy bardzo się pogorszyła. Czarni Strażnicy atakują każdą napotkana osadę, karawanę kupiecką, nawet pojedynczych podróżnych. Trakty i szlaki stały się niebezpiecznym miejscem. Czarni Strażnicy upodobali sobie Kościec i sądzę, ze nie jest to na rękę Urgalom - skłonił się lekko z szacunkiem w stronę rogatych stworów w karminowych płaszczach - Ludzie boją się podróżować, wali się cała gospodarka.
- To już wiemy czcigodny Rokkito - westchnęła Nierenna - Zwołałam naradę po to, by dowiedzieć się od Was pomysłów, jak pokonać Zdrajców Smoków.
- Więc, przechodząc do sedna sprawy - ponownie przemówił Rokkita - Wnoszę, bo Elfy wysłały na posiłki w liczbie stu tysięcy wojskowych...
- Toż to niedorzeczne! - oburzyli się niektórzy elfi lordowie - Sprzeciw! - Czarnych Strażników jest niewielu, nie potrzeba aż tak dużo...
- A właśni, że potrzeba - wtrąciły się krasnoludy - My już przysłaliśmy posiłki, Urgale również robią co się da, działając w Kośćcu. Nawet z pomocą Smoczych Jeźdźców nie dajemy rady...
- Uważam, że w końcu należy ich ich zaatakować! Są tylko niewielkim odłamem zakonu Smoczych Strażników i dostali zbyt dużo wolnej woli. Napadli moją wioskę, spalili wszystko dorosłych zabili, dzieci porwali! - wydzierał się ktoś inny - Niewielu uszło z życiem!
- Tak robią ze wszystkimi! Wszystkimi, którzy im się sprzeciwiają! - podniósł głos młody elf - Jestem z Ellesmery! I nasza stolice również zniszczono! Królowa wie najlepiej co się wtedy działo!
- Spokojnie, spokojnie moi drodzy! - odezwała się Nierenna uciszając zebranych. Starsi elfi Lordowie milczeli z niesmakiem i dezaprobatą spoglądając na młodzież i inne ludy. Nierenna zauważyła to. Wśród lordów wytworzyła się opozycja przeciwko niej, po tym jak uzdrowiono ją od cienia. Niektórzy wciąż uważali, że Nierenna jest zniewolona i dlatego nosi ze sobą czarny klejnot, jakoby dodawał jej siły magicznej i energii życiowej. Prawdę mówiąc, Nierenna zawsze miała go przy sobie, i nosiła jako symbol katorgi, która przeszła, będąc pod władaniem cienia.
- Mości Lordowie, co o tym sądzicie? - spytała patrząc w stronę siwowłosych elfów. Spojrzeli po sobie. Po chwili podniósł się lord Fleurn.
- Uważamy, że, póki co, nie ma realnego zagrożenia ze strony Zakonu... - zaczął, ale inni od razu mu przerwali, gwiżdżąc i wyzywając. Nierenna po chwili uspokoiła ich gestem dłoni.
- Kontynuuj, proszę - wskazała ręką Fleurna.
- Nie ma realnego zagrożenia ze strony Zakonu. Te pojedyncze przypadki, to pewnie tylko wybryki młodzików, którzy chcieli się...
- W takim razie zwróć mi moją żonę! - zawołał jeden z ambasadorów ludzkich.
- I mojego syna! - dodał jakiś krasnolud o czarnej brodzie. Reszta zaaprobowała, wykrzykując już niezrozumiałe, pojedyncze wyrazy.
- Ależ panowie! - wstrzymała ich zapędy Nierenna - Jeśli będziecie się dalej tak zachowywać, zostanę zmuszona do... - nie skończyła zdania, bo za zamkniętymi drzwiami zakotłowało się. Ktoś krzyczał i próbował dobijać się do drzwi.
- Wpuśćcie nas! Jestem Islingr Eragonsson, Dzierżawca Światła! Królowa to moja siostra!
- Co się tam dzieje? - zawołała Nierenna, podchodząc bliżej zamkniętych wrót, które chwilę potem się uchyliły. Przed wejściem stał Islingr podtrzymujący na rękach mdlejącą Lou. Z drugiej strony, trzymała ją Marysia.
- Isiek! Do stukroćset, co wam się stało?! - przeraziła się królowa. Sekundę potem w przejściu pojawił się Eragon i Arya.
- Synku! Lou, moja droga! Marysiu kochana! - zawołała Arya - Co wam się stało? - powtórzyła pytanie Nierenny. Odpowiedziała jej Marysia.
- Ci z Czarnymi Skrzydłami, oni... postrzelili Morsallora.
- Ledwieśmy dolecieli - dodał Islingr - Lou bardzo wyczerpała swoje zasoby energii, ja także mocno je nadwyrężyłem.
- Trzeba ją zanieść do pawilonu Uzdrowicieli - skomentował Eragon - Marysiu, daj mi ją. Pójdziemy we czwórkę. Nierenko, wracaj na naradę. I pod żadnym pozorem nie daj się tym elfom z opozycji - uśmiechnął się - Niezłe z nich gagatki, jak widzę...
- Teraz widzisz z czym musiałyśmy się użerać? - Nierenna uśmiechnęła się smutno do ojca i spojrzała na matkę. Obie wróciły na salę, uspokajając kłócących się przedstawicieli rodów i klanów a Eragon wraz z Islingrem i Marysia pomogli dojść Lou do pawilonu uzdrowicielskiego.
Zebrani stali, dopóki królowa nie usiadła. Z poważną, pozornie obojętną miną gestem ręki rozpoczęła obrady. Pierwszy przemówił ambasador ludzi z godłem Imperium na tunice.
- Wasza Wysokość - skłonił się głęboko przed Nierenną, która również nieznacznie pochyliła głowę - Czcigodna księżniczko Aryo - pokłonił się przed zamyślana elfką - Erbithilu - skłonił się przed Eragonem. Jeździec delikatnie się uśmiechnął - I wy, Wielkie i Zasłużone smoki a także wszyscy zebrani, Radni elfi i ambasadorowie, jeźdźcy i niezłączeni, witam - rozpoczął swoją przemowę - Jestem książę Rokkita herbu Czerwona Lilia - przedstawił się - Jak wiecie nasza sytuacja ostatnimi czasy bardzo się pogorszyła. Czarni Strażnicy atakują każdą napotkana osadę, karawanę kupiecką, nawet pojedynczych podróżnych. Trakty i szlaki stały się niebezpiecznym miejscem. Czarni Strażnicy upodobali sobie Kościec i sądzę, ze nie jest to na rękę Urgalom - skłonił się lekko z szacunkiem w stronę rogatych stworów w karminowych płaszczach - Ludzie boją się podróżować, wali się cała gospodarka.
- To już wiemy czcigodny Rokkito - westchnęła Nierenna - Zwołałam naradę po to, by dowiedzieć się od Was pomysłów, jak pokonać Zdrajców Smoków.
- Więc, przechodząc do sedna sprawy - ponownie przemówił Rokkita - Wnoszę, bo Elfy wysłały na posiłki w liczbie stu tysięcy wojskowych...
- Toż to niedorzeczne! - oburzyli się niektórzy elfi lordowie - Sprzeciw! - Czarnych Strażników jest niewielu, nie potrzeba aż tak dużo...
- A właśni, że potrzeba - wtrąciły się krasnoludy - My już przysłaliśmy posiłki, Urgale również robią co się da, działając w Kośćcu. Nawet z pomocą Smoczych Jeźdźców nie dajemy rady...
- Uważam, że w końcu należy ich ich zaatakować! Są tylko niewielkim odłamem zakonu Smoczych Strażników i dostali zbyt dużo wolnej woli. Napadli moją wioskę, spalili wszystko dorosłych zabili, dzieci porwali! - wydzierał się ktoś inny - Niewielu uszło z życiem!
- Tak robią ze wszystkimi! Wszystkimi, którzy im się sprzeciwiają! - podniósł głos młody elf - Jestem z Ellesmery! I nasza stolice również zniszczono! Królowa wie najlepiej co się wtedy działo!
- Spokojnie, spokojnie moi drodzy! - odezwała się Nierenna uciszając zebranych. Starsi elfi Lordowie milczeli z niesmakiem i dezaprobatą spoglądając na młodzież i inne ludy. Nierenna zauważyła to. Wśród lordów wytworzyła się opozycja przeciwko niej, po tym jak uzdrowiono ją od cienia. Niektórzy wciąż uważali, że Nierenna jest zniewolona i dlatego nosi ze sobą czarny klejnot, jakoby dodawał jej siły magicznej i energii życiowej. Prawdę mówiąc, Nierenna zawsze miała go przy sobie, i nosiła jako symbol katorgi, która przeszła, będąc pod władaniem cienia.
- Mości Lordowie, co o tym sądzicie? - spytała patrząc w stronę siwowłosych elfów. Spojrzeli po sobie. Po chwili podniósł się lord Fleurn.
- Uważamy, że, póki co, nie ma realnego zagrożenia ze strony Zakonu... - zaczął, ale inni od razu mu przerwali, gwiżdżąc i wyzywając. Nierenna po chwili uspokoiła ich gestem dłoni.
- Kontynuuj, proszę - wskazała ręką Fleurna.
- Nie ma realnego zagrożenia ze strony Zakonu. Te pojedyncze przypadki, to pewnie tylko wybryki młodzików, którzy chcieli się...
- W takim razie zwróć mi moją żonę! - zawołał jeden z ambasadorów ludzkich.
- I mojego syna! - dodał jakiś krasnolud o czarnej brodzie. Reszta zaaprobowała, wykrzykując już niezrozumiałe, pojedyncze wyrazy.
- Ależ panowie! - wstrzymała ich zapędy Nierenna - Jeśli będziecie się dalej tak zachowywać, zostanę zmuszona do... - nie skończyła zdania, bo za zamkniętymi drzwiami zakotłowało się. Ktoś krzyczał i próbował dobijać się do drzwi.
- Wpuśćcie nas! Jestem Islingr Eragonsson, Dzierżawca Światła! Królowa to moja siostra!
- Co się tam dzieje? - zawołała Nierenna, podchodząc bliżej zamkniętych wrót, które chwilę potem się uchyliły. Przed wejściem stał Islingr podtrzymujący na rękach mdlejącą Lou. Z drugiej strony, trzymała ją Marysia.
- Isiek! Do stukroćset, co wam się stało?! - przeraziła się królowa. Sekundę potem w przejściu pojawił się Eragon i Arya.
- Synku! Lou, moja droga! Marysiu kochana! - zawołała Arya - Co wam się stało? - powtórzyła pytanie Nierenny. Odpowiedziała jej Marysia.
- Ci z Czarnymi Skrzydłami, oni... postrzelili Morsallora.
- Ledwieśmy dolecieli - dodał Islingr - Lou bardzo wyczerpała swoje zasoby energii, ja także mocno je nadwyrężyłem.
- Trzeba ją zanieść do pawilonu Uzdrowicieli - skomentował Eragon - Marysiu, daj mi ją. Pójdziemy we czwórkę. Nierenko, wracaj na naradę. I pod żadnym pozorem nie daj się tym elfom z opozycji - uśmiechnął się - Niezłe z nich gagatki, jak widzę...
- Teraz widzisz z czym musiałyśmy się użerać? - Nierenna uśmiechnęła się smutno do ojca i spojrzała na matkę. Obie wróciły na salę, uspokajając kłócących się przedstawicieli rodów i klanów a Eragon wraz z Islingrem i Marysia pomogli dojść Lou do pawilonu uzdrowicielskiego.
Subskrybuj:
Posty (Atom)