środa, 25 grudnia 2013

Kolory duszy cz.II

Notka świąteczna z lekkim opóźnieniem. Enjoy! :D

***

       Lou przechadzała się samotnie po twierdzy. Od kilku tygodni, od kiedy wrócili do szkoły przybywało coraz więcej "kolorowych" jak to zwykła ich określać. Było wiele osób w jej wieku, było kilku niepokornych starszych, ale najgorsze było to, ze przybywały tez dzieci, cztero, pięcioletnie dzieciaczki, którym bardziej potrzebna teraz jest matka a nie śmierć z reki doświadczanego zabójcy. Większość z nich była bezdomna, zdarzały się tez dzieci z bogatych rodziny, których ojcowie po prostu mieli zbyt wysokie ego, przekonani, że ich dzieci są najlepsze. Lou nakazała odprawić z powrotem wszystkich poniżej piętnastego roku życia. Zdarzył jej się przypadek, ze chłopczyk po otrzymaniu takiej informacji rzucił się jej do nóg z płaczem, mówiąc, ze jeżeli teraz wróci do domu, to ojciec go zabije, bo nie zdobył sławy na polu walki.
- Za dużo pokoju i już się ludziom w głowach przewraca - szepnęła sama do siebie mijając grupkę uczniów ze swoimi smokami. Skłonili oni nisko głowy przed Smocza Strażniczka. Lou sama się ukłoniła i powoli powędrowała dalej.
        Zauważyła, że od kiedy wróciła, inni jeźdźcy patrzą na nią jakoś inaczej - z pewnym szacunkiem i dziwnym lękiem (tak jak zawsze, gdy widzieli skrzydła smocze u człowieka. Cóż... Smoczy Strażnicy byli... inni), ale i jakimś współczuciem, tak jakby kogoś straciła. No cóż... straciła Nierennę, która musiała zostać w Ellesmerze. Straciła roześmianego Islingra, na rzecz tego bardziej poważnego. Zawsze kiedy brakowało mu siostry stawał się poważny i lekko ponury.
         Od kilku dni miała mdłości i czuła, ze ma lekko podwyższoną temperaturę.
         Czuła się tak jakby była w ciąży.
- Ech... Lou, to tylko przeziębienie - mówiła sobie. Ciąża w tym momencie byłaby najgorsza rzeczą jaka mogłaby jej się przytrafić. Zbliżała się wojna z Czarnymi Strażnikami.
          Przecięła w pół wielki plac podziwiając malowidła na sklepieniu: portret Eragona, Aryi, Saphiry, Firnena i ich dzieci widniał tuż nad nią. Wokół łap smoków wiła się błękitno-biała wstęga z napisem w pradawnej mowie: Atra esterni no thelduin, Fricai! - Niech sprzyja ci szczęście przyjacielu!
- Może kiedyś dołączę do tego malowidła? - przemknęło jej przez myśl.
        Wyszła na zewnętrzny dziedziniec. Tam Islingr bawił się z Morsallorem. Lou stanęła w przejściu opierając się o framugę wrót i obserwując beztroskie figle jej męża z jego smokiem. Łuski Morsallora migotały w zimowym słońcu.
         Zbliżał się czas Świąt Zimowych. Z kuchni rozchodził się zapach gotowanych potraw, pieczonych ciast i marynowanych mięsiw. Uczniowie i nauczyciele, mimo całego podenerwowania tym, że w każdej chwili Czarni Zdrajcy, jak zwykło się mówić w szkole, byli bardziej podekscytowani niż zwykle. Wielu uczniów już pakowało swoje rzeczy. Cześć wyjeżdżała na święta do domów rodzinnych, pozostali wymieniali się pomysłami na prezenty.
          Lou zrobiło się niedobrze.
- Musze iść w końcu do któregoś z uzdrowicieli... - pomyślała, podchodząc bliżej do Islingra i Morsallora. Mąż jej uśmiechnął się jeszcze szerzej widząc swoją żonę. Islingr porwał Lou w ramiona i zaczął się kręcić.
- Aaa! Postaw mnie! - krzyknęła rozbawiona Lou.
- Za całusa!
Dziewczyna pocałowała męża.
- Już... Możesz?
- Nie mogę! - krzyknął i znów zaczął się kręcić. Przewrócił się na śnieg.
- Coś ty taki wesoły? - spytała Lou.
- Święta idą! - zawołał Islingr. Lou uśmiechnęła się - I wiesz co? - zaczął.
- Co?
- Nierenna oficjalnie ogłosiła zaręczyny z Vincentinem - uśmiechnął się Islingr.
- To wspaniale! - zawołała Lou - Ale zdaje mi się, że byłeś nieco z Vincem pokłócony.
- Taa... ale cieszę się z ich szczęścia. Ślub odbędzie się na wiosnę.
- O ile nie nastanie wojna - zauważyła Lou. Chłopak spoważniał.
- O ile nie nastanie wojna - przytaknął - Chociaż, wydaje mi się, ze przed jesienią nic nie powinno się stać. Nasi szpiedzy donieśli, że ich Najwyższy Mistrz, mimo choroby, nie jest jednak na razie na tyle obłąkany by atakować Alagaessię.
- Gorzej, jeżeli umrze. Wtedy Najwyższym Mistrzem może zostać Kitrina. A ona na pewno będzie dążyć do walki... - Lou zamyśliła się. Chwilę zadumy przerwał Morsallor.
- Póki co stary Mistrz jeszcze żyje i żadnej wojny nie będzie. Cieszmy się pokojem póki jest.
Lou wstała, otrzepała się ze śniegu i podeszła do smoka, głaszcząc Morsallora po pysku.
- Tak, masz rację. - uśmiechnęła się.

***

Troszeczkę krótko, wiem, ale to i tak jeszcze nie koniec :) W najbliższym czasie dodam drugą część notki, która aktualnie jest napisana w połowie, ponieważ zajęłam się własnym pomysłem. Zastanawiam się, czy nie stworzyć dla niego (tego pomysłu) bloga... :) Również o Smoczych Strażnikach, jednak świat przedstawiony trochę różni się od "Eragonowego" :) Koledzy i koleżanki, którzy mięli już wgląd do "próbek", mówią, że... fajne :)

P.S Wesołych Świąt!

Smocza Strażniczka :)

5 komentarzy:

  1. Ech... święta, święta...
    Ja już się ledwo ruszam po Wigilii z babcią i 1. dniu świąt u cioci... ;)
    Coraz bardziej mi się podoba. Fajnie, że rozwijasz wątek Smoczych Strażników :)
    U mnie był zastój, ale się wezmę. I promise ;D
    Lou jest w ciąży! Lou jest w ciąży! Nie ma, że nie! Ja wiem! ^^
    Właśnie niedawno się zastanawiałam co by było, gdyby Louisa miała dziecko... albo została Jeźdźczynią ^^
    W każdym razie czekam na cd. ;>
    Smoczych Świąt :)
    Cillianna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż.... szykuję pewien wątek... ale muszę tu zaspoilerować: szykuję nowy wątek z CÓRECZKĄ Lou. I będzie... ciekawie... :)

      Dziękuję bardzo za smocze święta i nawzajem :D Mogę potwierdzić: są bardzo smocze :D

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Jak to się dzieje, że gdy mnie nie ma i kradnę internet od sąsiadów cioci to jest tyle nowych rozdziałów? I czemu w pierwszej kolejności rzuciłam się na ten Twój, skoro i tak po wpisaniu kodu z obrazka nie zdążę przeczytać niczego innego?
    Jak zwykle poprawiłaś mi nastrój swoją twórczością ^^ Jej, Nirnen się zaręczyła. Uwielbiam Vincentina ;D A Lou jest człowiekiem, to niech sobie będzie w ciąży.
    Będę wybitnie oruginalna:
    Wesołych świąt, dużo zdrowia i miłości w nadchodzącym nowym roku ;*
    Ciepłe pozdrowienia,
    Aneta.

    PS. Chętnie poczytam Twoje nowe opowiadania :D Zakładaj bloga, zakładaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja go uwielbiam... wstawię przy następnej notce pewien obrazek, który znalazłam na internecie: genialnie pasuje do obecnej sytuacji :D W roli głównej: Vince i Nierenna.

      Również życzę wesołych świąt!

      Magdalena :D

      Usuń
  3. Lou i jej córeczka jak słodko. Tylko ta Kitrina pojebana...
    PS. Szczęścia, zdrowia i weny w nadchodzącym nowym roku :*

    OdpowiedzUsuń