- Vince! Nie możesz mnie wiecznie trzymać pod strażą! - pisnęła Nierenna.
- Ale zrozum kochanie, grozi ci wielkie niebezpieczeństwo! Jesteś królową!
- Nic mnie to nie obchodzi! Zawsze groziło mi jakieś niebezpieczeństwo. ZAWSZE! - krzyknęła - Byłam gotowa przebijać, siekać i zabijać moich wrogów! Jestem świetnie wyszkolona w szermierce i zapasach! A bycie władca to tylko ranga polityczna, nic nieznacząca w dzisiejszych czasach! - wyliczała. Vincentin prychnął. Nierenna jakby to zlekceważyła - Jestem córką pary jednych z największych Smoczych Jeźdźców w historii Alagaessi, a moja smoczyca jest córką ich smoków!
- Nierenno! - wrzasnął Vincentin zrywając się ze swojego miejsca. Dziewczyna umilkła. Łzy napłynęły i do oczu.
- Nie jesteś moim ojcem... - szepnęła.
- Nierenno, ja... - zaczął Vincentin, ale Nierenna wybiegła z płaczem z pokoju.
- Ja... poczekaj! - krzyknął i pobiegł za nią.
***
Nierenna przedzierała się przez las. Jej lekka tunika już dawno podarła się o ostre ciernie krzaków, miała na policzku rozcięcie, ale nie zważała na to, ani na palący ból pleców. Chciała o wszystkim zapomnieć, chciała uciec... Gdzieś w okolicy krążyła Vitie. Nierenna wyczuwała jej umysł jednak nie nawiązywała z nią kontaktu. Chciała być sama...
Nie wiedziała jakim trafem dotarła do grobu Islanzadi - swojej babki. Delikatnie musnęła palcami kory jabłoni, pod która spoczywały szczątki zmarłej królowej.
- Kiedyś władcy byli inni - pomyślała wspinając się po rozłożystych gałęziach na górę. Nagle zauważyła coś. Coś wrosło w roślinę. Coś utkwiło w korze drzewa.
Nierenna zsunęła się o jedną gałąź niżej, tak by przyjrzeć się bliżej nieznanemu przedmiotowi. Wyjęła zza pasa mały sztylet i powoli wydobyła z wnętrza przedmiot. Był to piękny wisior z dużym szmaragdem i literą "A" po jednej i po drugiej stronie. Nierenna otworzyła go. Do środka włożono kawałek płaskiego łupka, na którym namalowano szczęśliwą rodzinę. Po drugiej stronie wygrawerowano napis, który Nierenna z trudem przeczytała. Było już prawie ciemno.
- "Ukochanej córeczce - Evandar i Islanzadi. Niech gwiazdy cię strzegą, Aryo!"
Nierennę zamurowało. Znalazła naszyjnik, który dawno temu musiała nosić jej matka. Ale dlaczego zostawiła go tutaj?
- No, no! - ktoś krzyknął z dołu - Widzę, że siostrzyczka Islingra lubi wieczorne spacerki... Brać ją!
Nierenna wystraszyła się i upuściła sztylet. Na górę włazili już żołnierze. Zarzuciła na szyję amulet. Chwilę potem jeden z nich chwycił ją za rękę i pociągnął w dół. O mały włos nie spadła. Szarpnęła się i uderzyła go pięścią w nos. Spadł z drzewa, jednak jego towarzysz, który był tuz za nim, chwycił Nierennę w pasie i ściągnął z jabłoni. Zeskoczył na ziemię. Nierenna poczuła nieprzyjemny wstrząs przy upadku.
- Co do... - wrzasnęła otrząsając się z pyłu. Spojrzała na osobę stojąca przed nią. Postać zdjęła kaptur z twarzy. Nierenna zbladła.
- Kitrina!
Czarna Strażniczka ukłoniła się głęboko. Ukłon ten jednak nie wyrażał szacunku, tylko pogardę...
- We własnej osobie - powiedziała. Szalony uśmieszek nie schodził z jej ust - Ach - szepnęła obchodząc Nierennę dookoła - Cóż za znalezisko! Brakuje tylko Brylantowej Łzy... - pisnęła swoim wysokim głosem dotykając jej włosów. Nierenna instynktownie odskoczyła.
- Nie noszę jej na co dzień - odparła chłodno.
- Ojojojojoj... to niedobrze... Cóż... no ale mój współpracownik bardzo się ucieszy, ze złapałam córkę Eragona...
- Współpracownik? - zdziwiła się Nierenna. Kitrina jej nie odpowiedziała. Wykonała jedynie drobny gest ręką. Nierennę ktoś uderzył w tył głowy. Upadła na ziemię ogłuszona. Ostatnie słowa, które usłyszała z ust Kitriny wydały jej się podejrzane.
- Weźcie ją i przywiążcie w siodle. Ja i reszta chciałaby mieć ją żywą...
Zdążyła nawiązać kontakt z Vitie i szybko przesłała jej swoje myśli. Potem zemdlała.
***
Krzyki w mroku. Gorąco i oślepiający blask. Vincentin zbiegał po schodach dusząc się dymem i nawołując Nierennę. Czuł, że coś się jej stało, ale nie w pałacu. Nie było jej tu...
Ktoś zaatakował Ellesmerę. Z nieba sypały się ogniste pociski. Domy i drzewa stanęły w płomieniach.
- Czy ktoś widział królową?! NIERENNA!!! - krzyczał zdzierając gardło do krwi. Jednakże panował taki popłoch, że nikt nie zwracał na niego uwagi. Z płonącego dworu wynoszono naprędce najważniejsze przedmioty: księgi i dzieła sztuki.
Vincentin wybiegł na dwór. Nad tłumem uciekających elfów latała Vitie, polewając domy wodą.
- Vitie! - Vince skontaktował się z nią umysłem - Gdzie jest Nierenna?!
- Nie ma jej ze mną! Myślałam, że jest z tobą!
- CO?! - przeraził się chłopak. Panika zaczęła pustoszyć mu umysł.
- Czekaj! Już do ciebie lecę! - krzyknęła smoczyca i chwile potem porwała Vincentina w górę.
Ellesmera płonęła.
Nagle ktoś wtargnął do umysłu Vince'a.
- Witam naiwny Vincentinie...
Chłopak nie potrzebował nawet chwili by zrozumieć, kto do niego mówi i kto jest odpowiedzialny za pożogę.
- Kitrina! Ty zdrajczyni!
- Spokojnie mój lordzie...
- GDZIE JEST NIERENNA! - krzyknął do niej umysłem, jednakże jej bariery były zbyt mocne, by się przez nie przebić. Wiadomość jednak do Strażniczki dotarła.
- Nic jej nie jest... póki co - szepnęła do niego i skierowała jego wzrok na północ. Wysoko w chmurach majaczyła sylwetka smoka. Trzymał kogoś w łapach...
- E-Etra? - zająknął się - Przecież ty...
- Myślisz, że byłabym do tego zdolna? - zapytała go z pogardą smoczyca - Opuścić moją ukochaną jezdźczynię?
Vincentin nie odpowiedział.
- Przekaż to Eragonowi, Aryi i komu tam jeszcze uznasz za ważne żeby przekazać... Czarny Król powrócił z nową armią - i po chwili dodała - I pożyczył sobie elfią królową na zakładnika...
Tak samo nagle jak wtargnęła do umysłu lorda, tak samo szybko się wycofała. Smok wzleciał wyżej i zniknął w chmurach.
- NIERENNA! - krzyknął Vincentin na głos, tak samo jak i umysłem. Po chwili zwrócił się do Vitie - Za nimi!
***
- Szukaliśmy, ale znaleźliśmy tylko to - powiedział jeden z żołnierzy do Vincentina pokazując mu medalion z wygrawerowana literą "A" i kolczyk z pereł.
Vincentin ujął błyskotki dłonie. Medalion widział po raz pierwszy. Natomiast kolczyk... Nierenna miała taki na sobie wieczorem, kiedy się pokłócili.
Chłopak przyjrzał się medalionowi. Był złoty w kształcie serca. W środku błyszczał szmaragd z wyryta literą "A". Otworzył go i przeczytał napis w środku. Zamurowało go. Przecież to medalion Aryi! Jej pamiątka po rodzicach...
Spojrzał na wojskowego i odrzekł.
- Dziękuję.
Elf ukłonił się przed nim nisko i wyszedł z namiotu. Chwilę potem Vincentin zrobił to samo. Przed namiotem stała Vitie. Vince podszedł bliżej do smoczycy i objął ją za szyję.
- Żałuję, ze nie zdążyłam jej pomóc... - powiedziała smoczyca. Wielka łza spłynęła jej po policzku, mocząc rękaw koszuli Vincentina.
- A ja żałuję tego, że nie zdążyłem jej przeprosić... - odparł z płaczem.
- Jeszcze ją przeprosisz - pocieszyła go smoczyca - Póki co... musimy przygotować się do przeniesienia tego wszystkiego...
- A gdzie to przenoszą?
- Do Osilonu.
Chwilę potem Vincentin oderwał się od smoczycy i rozejrzał wokoło. Drzewa, kwiaty, domy... nawet trawa... Wszystko było spalone i zwęglone. Budynki jeszcze dymiły. Gdzieniegdzie tlił się niedogaszony ogień. Elfy ogarnął szał. Płakały, krzyczały i lamentowały.
Jedynym drzewem, które ocalało była Menoa...
***
Narysowałam ten medalion. Niedługo zamieszczę rysunek, ale póki co muszę coś zrobić z drukarką. Chyba się psuje...
Pozdrawiam!
Smocza Strażniczka :)
Notka od razu poprawiła mi humor, dziękuję!
OdpowiedzUsuńKońcówka podoba mi się szczególnie. A pomysł z medalionem... Cudo :D
Bardzo się cieszę, żę się podobałę... xD
UsuńNo i jak już wcześniej pisałam, niedługo zamieszczę obrazek tego medalionu... Prawdopodobnie zdjęcie, bo nawalił mi chyba skaner w drukarce... W ogóle... drukarka... Nie mogę wydrukować więcej niż trzy strony, bo mi się potem zacina... :(
Także tego...
Pozdrawiam :)
Jeeeeeeest!!! Nawet nie wiesz jak się cieszę z każdej nowej notki :)
OdpowiedzUsuńChyba nie muszę mówić, że rozdział cudny i jestem usatysfakcjonowana ;D wychwyciłam tylko jeden drobniutki błąd: "Lou poczuła nieprzyjemny wstrząs przy upadku." tu chyba powinno być Nierenna. Ale to tylko tak na marginesie ;) zdrowiej szybko, bo ja już czekam na więcej ;D
Pozdrawiam
Cillianna
Ok, dobra dzięki, już poprawiam...
UsuńPrzepraszam, ale mylą mi się postacie z imionami (jest ich po prostu za dużo. Nie chodzi mi tylko o postacie z bloga, ale o wszystkie, o których akuratnie pisze... to będzie jakieś 15 imion także mam prawo sie pomylić :D ). Myślałam o Nierennie, ale że wcześniej pisałam o Lou, no to z przyzwyczajenia walnęłam ją :D
Również pozdrawiam :)
Jeszcze nigdy nic nie sprawiło mi tyle radości, co nowa notka na Twoim blogu! Jest świetna, nie zauważyłam żadnych ważnych bardziej lub mniej błędów. Nie masz pojęcia, jak mi pomogła po strasznej kartkówce i niepotrzebnych nerwach... Dzięki, naprawdę.
OdpowiedzUsuńO Jeżyku... bardzo się cieszę, że komuś pomogłam... :D Jeszcze w taki sposób! :D
UsuńWiesz co... Ja też się strasznie ciesze z tego co wymyśliłam. Będzie teraz sporo akcji. Wyjaśni się również kilka wątków. Sporą rolę odegra medalion i oczywiście "Brylantowa Łza"... Niedługo zamieszczę rysunek pierwszej z "błyskotek" :)
I nie ma w sumie za co dziękować, bo ja sama odprężam się pisząc takie notki ;)