- Elfy próbowały nawiązać z nią kontakt. Bez skutku. - powiedział Eragon - Nie mam zielonego pojęcia, gdzie ją zabrali. - dodał po chwili i pokręcił głową. Arya, która dotąd stała, próbując utrzymać poważną minę i spokój, usiadła i ukryła twarz w dłoniach. Nierennie już dawno puściły nerwy i łkała w kącie.
- A co jeśli... jeśli jej coś zrobili? I leży teraz gdzieś tam, nieprzytomna... Nasza Lou... Kochana Lou - szeptała, głośno łykając powietrze.
- Głos Smoczego Strażnika się niesie... cała przyroda reaguje na brak jej obecności. Smoczy Strażnik to osoba związana nie tylko ze smokami, ale i całą florą i fauną... - zaznaczył Eragon, podchodząc do córki i podając jej rękę.
- Wiem tatku... ale Lou... To straszne! - wstała i zaczęła krążyć, rwąc włosy z głowy - Och! Koszmar! - krzyknęła i wybiegła z sali, gdzie rozmawiali. Vitie popędziła za nią, ślizgając się na posadzce.
Tymczasem Islingr siedział obok matki. Od kiedy porwano Lou praktycznie nic nie mówił, jakby ciągle słuchał, czy aby ona nie wróciła. Saphira i Firnen mówili, że choć ciałem jest tutaj, to jego umysł błądzi, szukając dziewczyny.
- Musimy uważać, żeby nie wpadł w obłęd. - mówiły smoki, lecąc razem ze swoimi jeźdźcami na wieczorną przejażdżkę, która była raczej patrolem, bo wciąż szukali Lou, bądź potencjalnych jaskiń, w których porywacze mogliby ukryć Strażniczkę.
W rzeczywistości, chłopak posyłał myśli i, poprzez Eldunari, rozmieszczone praktycznie po całej Ellesmerze, ponieważ jeźdźcy, opiekujący się Sercami Serc, mieli domki w różnych częściach miasta, zbierał wszelkie informacje. W końcu znalazł trop...
- Skała Strzaskanych Jaj?! - zawył ze zdziwienia Morsallor - To najgłupsze miejsce, jakie mogli sobie wybrać! - skomentował.
- Eldunari dowiedziały się tego od ptaków, które mają tam gniazda. Podobno Louisa nie cierpi.... Musimy sprawdzić...
- I co? Nie możemy lecieć sami, a wątpię, by rodzice nam uwierzyli, że oni tam są.
- A Nierenna i Vitie?
- One się ledwie trzymają .. Zwłaszcza Nierenna. Dobrze wiesz, że ona nie ma "elfich nerwów". - powiedział smok. Islingr uśmiechnął się.
- Dobra... pogadam z resztą... Może uda mi się ich przekonać.
- Może? Trzymam za ciebie... umm... nie mam kciuków, więc skrzydła. - zażartował Morsallor. Jego jeździec ponownie się uśmiechnął, wskoczył na siodło i złączył ze smokiem cały swój umysł. Razem udali się do ich domku na drzewie na spoczynek.
Trzymam skrzydła (xD) za szybkie wstawienie nowej notki ^^
OdpowiedzUsuń