czwartek, 24 stycznia 2013

Rozmowy II

         - Twój kuzyn Roran z jego żoną Katriną, dziećmi i mieszkańcami Doliny Palancar wyruszyli już w drogę do Surdy Mistrzu - mówił posłaniec do Eragona.
- To świetnie... - zamyślił się jeździec - a kiedy tam dotrą?
- Za jakieś dwa - trzy dni, przy dobrych warunkach. Posłano już po nich eskortę
- Hmm... myślę, że nie byłaby ona potrzebna... Coś jeszcze?
- Tak, mistrzu. Z tego co odkryli szpiedzy Imperialno-Surdyjsko-elfi, wojska Broddnu mają iść całą szerokością Du Wendelvarden. Właściwie... to chodzi im przede wszystkim o elfia puszczę.
- Ciężko im będzie walczyć w ten sposób, szczególnie z elfami. Niezbyt dobra strategia - rzekł Eragon do Aryi, siedzącej obok. Trwała w zamyśleniu. Wciąż skupiona była na dzieciach. Zastanawiała się, czy dobrze zrobili...
- Co...? Ach, tak, tak... tak, jeżeli obiorą taki sposób walki, będzie o wiele łatwiej ich pokonać - odparła szybko.
            Posłaniec skłonił się szybko przed para i odszedł. Chwilę potem zauważyli jak odlatuje ze swym smokiem w stronę wzgórza z pokojami gościnnymi.
            Arya zadrżała. Na dworze panował upał, jednak wewnątrz sali konferencyjnej było, dzięki zaklęciom, w miarę chłodno. Elfka poprawiła krótki płaszczyk na ramionach.
- Aryo? - zaczął Eragon, choć i tak wiedział. Wiedział, że jego żona się martwi o dzieci.
- Czy my dobrze zrobiliśmy? -  zapytała.
- Sam nie wiem Aryo... - sapnął Eragon. Potarł palcem skroń - Z jednej strony, lepiej, że dzieci są tam, bezpieczne, z drugiej...
- Szkoda, że nie ma ich tutaj - dopowiedziała z uśmiechem.
- Tak, szkoda - zaśmiał się jeździec.
           W głębi pokoju zamigotało lustro. Szybko poderwali się z wyściełanych krzeseł i podeszli do zwierciadła. Skórzane buty szurały o kamienną posadzkę.
           W lustrze pojawiła się twarz Nasuady i Murtagha. Królowa, mimo swoich sześćdziesięciu lat, wyglądała niewiele starzej niż wtedy, kiedy Eragon opuszczał Alagaessię. To samo było z Murtaghiem.
Zaczęło się, jak zwykle, od uprzejmości, jednak para królewska szybko przeszła do sedna sprawy.
- Mamy zamiar wspomóc elfy.Wiem, ze wy też...
- Nasuado... dziwnym by było, gdyby szkoła nie pomogła elfom w walce. - wtrącił się Murtagh - Przecież ponad połowa jeźdźców to elfy.
- Fakt - przyznała ciemnoskóra kobieta - Ale... kiedy wyruszacie?
- Mniej więcej za cztery doby. Broddńczycy są jeszcze stosunkowo daleko od północnej granicy państwa elfów... - odparł jej Eragon.
- Nasuado - zaczęła Arya - Czy wiadome wam jest, czy Urgale tez mają się przyłączyć. A kotołaki? Przecież wojska będą maszerować przez ich tereny. Zwłaszcza kotołaków.
- Nie wiem nic Aryo. I to mnie niepokoi. Wysłaliśmy posłańców z ambasadorem. Ambasador, który miał udać się do Urgali, powinien być już w ich wiosce. Natomiast człowiek, który miał wręczyć list kociemu królowi - Grimmrowi - już wraca.
Trwali przez chwilę w milczeniu.
- A więc... - jak się czegoś dowiemy na pewno was powiadomimy - rzekł Murtagh.
- Dobrze... będziemy w kontakcie. - odparł Eragon i zakończył rozmowę.

2 komentarze:

  1. Jestem zachwycona tym nagłym zwrotem akcji. Oby tak dalej. ^^
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze może z pół roku, będzie "tak dalej", a potem już koniec... no może... jeszcze rok ... :)

      Usuń