wtorek, 11 grudnia 2012

Tajemnicza księga cz. I

     Louisa przeglądała księgi w bibliotece. Szukała czegoś... jakiegoś zaklęcia. Do końca nie wiedziała po co jej to, ale czuła, że dzięki temu będzie mogła choć raz jeszcze stanąć na polskiej ziemi i wszystkim pokazać jej "Pierwszą Ojczyznę".
     Siedziała wśród książek do późnego popołudnia, lecz nic nie mogła znaleźć. To musiało być zaklęcie, które spowoduje, że jej skrzydła znikną całkowicie, że nie będą rzucały cienia i kiedy nakryje je płaszczem, nie będzie ich widać. Nawet zakrzywienie przestrzeni się nie nadawało, bo gdyby je rzuciła, sama musiałaby też "tam" wejść. A przecież, chciała schować tylko skrzydła, by ludzie nie krzyczeli "potwór" albo "co to za garbaty zbok w pelerynie się tam włóczy".
      Poodkładała wszystkie księgi na ich miejsca i już miała wyjść, kiedy spostrzegła wejście do alejki, którego przedtem nigdy nie widziała. Zastanawiała się jak to się stało.
      Zbiory w tej alejce były pokryte pajęczynami i prawie w rozsypce.
- Przecież, to nie możliwe, żeby tu istniały aż tak stare dzieła. - pomyślała dziewczyna. Na końcu alejki na wysokim podwyższeniu leżała samotna, oświetlona magicznym światełkiem ogromna, gruba księga. Lou podeszła bliżej i spojrzała na okładkę. Księga była dosłownie wyrzeźbiona w drewnie . Na okładce przedstawione były dwa smoki, które oplotły się swoimi ogonami, twarze ludzkie, elfy, jakieś rogate potwory i koto-ludzie. Louisa nie mogła rozszyfrować tytułu, był bowiem napisany w jakimś dziwacznym języku, którego jeszcze nigdy nie widziała. Pomyślała, że zabierze to ze sobą, a Starsi pomogą jej ją rozszyfrować. Ujęła ją więc w dłonie i zachwiała się pod jej ciężarem. Z książką  pod pachą wyszła z biblioteki i udała się do swojego pokoju.

***

     - Jeszcze nigdy nie widziałam tych liter! - krzyknęła Arya, kiedy Lou pokazała im księgę. - Część tej księgi pochodzi z pradawnej mowy, ale w większości  pisana jest jakimś innym językiem. Bynajmniej nie jest to żaden język Alagasejski.
- A to jest chyba krasnoludzkie - Eragon wskazał fragment tekstu.
- Rzeczywiście! - spostrzegła się Arya - a tu jest coś w języku ludzi! I Urgali! Nawet alfabet kotołaków!
Oboje spojrzeli na Louisę. Dziewczyna speszyła się.
- Gdzie to znalazłaś? - zapytał ją Eragon
- W bibliotece.
- Gdzie dokładnie?
- W takiej alejce. Od działu z książkami o elfach i smokach w prawo...
Eragon zamyślił się
- Przecież tam jest ściana!
        Chwilę potem byli w bibliotece. Znaleźli wskazane przez Lou regały. Eragon i Arya nie zobaczyli żadnej alejki, żadnego przejścia.
- To tu -  Lou wskazała palcem.
- Przecież tu nic nie ma - krzyknęła Arya i podeszła do ściany. Chciała się o nią oprzeć, jednak kiedy dotknęła skały, ta rozstąpiła się przed nimi, ukazując długi, ciemny korytarz. Lou z pewnością weszła do pokoju.

5 komentarzy:

  1. Ciekawy wątek wprowadzasz... Mam tylko jedno, małe zastrzeżenie: strasznie dużo tu powtórzeń, chodzi mi o słowo "księga". Mam nadzieję, że się nie obrazisz na to moje zwrócenie uwagi :)
    Aha, u mnie nowy rozdział pojawi się za parę minut

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ nie ^^. Nie jestem taka obrażalska xD. Po prostu... brakowało mi słowa :)

      Usuń
  2. Zaczynasz pisać coraz ciekawiej ;) Fajnie, że dalej rozwijasz też wątek Eragona i Aryi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Garbaty zbok w pelerynie XD

    OdpowiedzUsuń