środa, 26 grudnia 2012

Leonies... i co dalej?

       - Nie, n-nie... - Lou mamrotała przez sen - czekaj... nie teraz...
Otworzyła oczy. Szumiło jej w głowie. Myśli wirowały jak obłąkane. Szept Islingra był nie do zniesienia.
- Przecież wiesz...
Dziewczyna wstała i oparła się rękami o biurko.
- Co do jasnej cholery wiem?! - krzyknęła.
Chwilę potem ktoś zapukał do jej pokoju. Otworzyła drzwi. Stał tam jeden ze strażników nocnych.
- Wszystko w porządku? - zapytał
- T-tak... - szepnęła dziewczyna - miałam sen... ale to nie ważne - machnęła ręką.
Strażnik zdążył się jeszcze trochę rozejrzeć po pokoju, zanim zamknęła drzwi. Przekręciła klucz w zamku.
        Jednak Lou była w pewnym sensie z siebie zadowolona. Udało jej się dostrzec pierwsze słowo.
- "Leonies"... hmm... to na pewno pradawna mowa - szeptała do siebie, przeszukując gablotkę z książkami i poszukując słownika
        Z ciężką księgą pod pachą usiadła przy biurku. Szybkim "brisingr" zapaliła knot lampy.
- Leonies... leonies... - mówiła, jeżdżąc palcem po kolumnach słów - mam! - znów wykrzyknęła, jednak tym razem nikt nie zapukał do jej pokoju.
- Leonies - czytała - słowo z pradawnej mowy, oznaczające bramę, wrota, drzwi etc; "Leonies, varda ono!" - "Bramo, strzeż nas!" - napis wyryty na drewnianej tabliczce wiszącej nad główną bramą do elfiego miasta Osilon.
Poza tym nic nie było.
        - Czyżby śniło mi się wejście do Osilonu. Po co? Po co ja miałabym tam jechać? To sie robi coraz dziwniejsze... - myślała gorączkowo.
      

***

        Na niebie pojawiła się już poranna gwiazda, zwiastująca wschód słońca. Jednak Lou spała snem tak twardym, że nic nie było w stanie jej obudzić oprócz...
- Louisa! - usłyszała głos zza drzwi - Lou! PORA WSTAWAĆ!
        To krzyczała Nierenna.
- Ona mogłaby zbudzić swoim wołaniem cała szkołę... - pomyślała Smocza Strażniczka zwlekając się z łóżka i prostując sobie swoje smocze skrzydła. Źle się ułozyła i prawe było trochę przekrzywione.
         Lou otwarła drzwi.
- Nierenno, czy musisz tak krzyczeć?
- Tak!
- Dla czego?
- Bo dzisiaj Vitie ma urodzinki! - krzyknęła jeszcze raz, a zza rogu wyskoczyła biała smoczyca. Jej łuski lśniły w świetle magicznego światła. Z gracją i  wdziękiem odpowiednim tylko smoczycom, przespacerowała się po korytarzu
- O! Vitie! wszystkiego najlepszego! - Lou uściskała małą smoczycę - To już dzisiaj kończysz...
- Rok! - z dumą oznajmiło stworzenie - i już rok jesteś z nami Lou! - dodała, mrucząc.
- Już cały rok... - westchnęła cicho Louisa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz