Zatrzymali się kilka kroków od skalistego urwiska. Lou jeszcze nigdy tam nie była, toteż Islingr chciał jej zrobić niespodziankę. Tel'naeir o zachodzie słońca było na prawdę olśniewające.
- Zamknij oczy - polecił Louisie.
Dziewczyna, z uśmiechem na ustach, zakryła oczy dłońmi. Islingr objął ją w pasie i delikatnie poprowadził wąską ścieżką.
Wyszli z zielonej otchłani wprost na łąkę porosłą trawą, stokrotkami i koniczyną.
- Możesz już otworzyć - szepnął Islingr, podziwiając krajobraz zapierający dech w piersiach.
Lou zachłysnęła się widokiem. Promienie słońca odbijały się od białych skal urwiska i rozlewały po szumiącym morzu sosen w dole. Lou podeszła do krawędzi i spojżała w dół. Odwróciła się do Iśka, usiechając się.
- Ale tu wysoko!
- Prawda. Pięknie tu... lecz to miejsce i tak nie dorównuje twojej urodzie.
Lou zaczerwieniła się i podeszła bliżej niego.
- Hmm... w komnacie mówiłeś, że chcesz mi coś powiedzieć...
Isling przygotował się na odpowiedź, ale coś nagle zaczęło szemrać w jego głowie. Poznał! Ktoś zaczął bić w jego umysł. Spiął się i wyszeptał z zaciśniętymi zębami.
- Atakują mnie... Aagh - skulił się dotykając czoła.
- Isiu? - zapytała niepewnie Lou.
Tymczasem zza krzaków wyłoniły się trzy młodziutkie elfki (mniej więcej w ich wieku) i wbiły w nań pełne grozy spojrzenie.
- Louiso! Ty bestio! Nie odbijesz mi mojego Islingra! - krzyknęła jedna z nich.
- Co... że jak?
- Islingr jest mój! Mój! Słyszysz?! Mój! - krzyczała jedna z nich. Pozostałe dwie, jak wydawało się Louisie, zaatakowały Islingra umysłem i przyszpiliły tak, że nie mógł się ruszać.
Elfka zaczęła siłować się z Louisą. Ta umknęła przed kilkoma ciosami, a bariery obronne rzucone na nią przez Nierennę, odbijały wszelkie zaklęcia. Co ciekawe nie zaatakowała jej umysłem, co niezwykle ją zdźiwiło. Przecież była całokwicie odsłonięta i nie umiała sie bronić. Louisa zachwiała się. Stała bowiem już na krawędzi. Nie było dokąd uciec. Zła elfka zbliżała sie coraz bardziej. Lou nie miała innego wyboru. Musiała skoczyć.
- Islingr! - Zawołała jeszcze i noga ześlizgnęła jej się ze skały. Runęła w dół.
W tym momencie napór na umysł chłopaka zelżał. Islingr zerwał się i podbiegł do urwiska.
- Louisa! - krzyknął, lecz jego głos odbił się echcem od białych skał. Odwrócił się w stronę elfek.
- Co wyście zrobiły?!
- Mój drogi - jedna z nich, ta, która zrzuciła Lou z Tel'naeir, trzepotała rzęsami - kochany, czy ty nie widzisz, że JA cię kocham. Ona była nic nie wartą gąską, która nic nie znaczy na tym świecie. Przecież ja, Alunna, jestem długowieczną elfką. a ona była tylko człowiekiem...
- Mylisz się! Ona JEST człowiekiem! - usłyszeli krzyk. Islingr odwrócił się. Lou siedziała razem z Nierenną na Saphirze. Za smoczycą leciał Firnen.
- Lou! Ty żyjesz! - krzyczał Islingr - Nierenno! Co? Jak?
Smoki wylądowały i otoczyły elfki.
- Braciszku, uratowałam ci dziewczynę! - uśmiechnęła się Nierenna rozwiązując węzły na nogach, które utrzymywały ją w siodle.
Islingr i Lou zaczerwienili się na tę uwagę, ale zaraz potem objęli się i pocałowali.
- Ha! Mój sen! Spełniło się! - krzyknął Islingr odrywając usta od ust Lou.
- Co? - zapytała dziewczyna i spojżała na Nierennę szukając pomocy. Siostra Islingra wzruszyła ramionami.
- Och, nie ważne - powiedział Islingr - ważne, że żyjesz - i objął Louisę jeszcze mocniej.
Chlip, chlip. Wzruszyłam się.
OdpowiedzUsuńW sumie to nie miało tak wyjść, ale ok ^^
Usuń