Jest to mój najnowszy projekt (choć od samego początku, od kiedy pojawiła się Lou, miałam taki pomysł). Jest to swego rodzaju "opowiadanie" (pamiętnik) a właściwie: przemyślenia Lou, jej relacje i sprawozdania z poszczególnych dni w Alagaessi. Poznacie także lepiej Biała Strażniczkę i resztę bohaterów (z punktu widzenia dziewczyny) Będę tu pisała również po tym, jak zakończy się "akcja właściwa" czyli opowieść ze strony głównej - takie swojego rodzaju wynagrodzenie wszystkim tego, że już skończyłam ... a poza tym, nie potrafię rozstać się z blogiem... ;)
Zapraszam!
*********************************************************************
Poniedziałek, 3 czerwca
To, że przeżyłam ten wypadek na morzu i chyba jakimś cudem dostałam się do Alagaessi, to najlepsze, co mogło mnie w życiu spotkać! Jako dziecko mieszkałam w sierocińcu od kiedy pamiętam. Rodziców nie znałam - nawet za nimi nie tęsknię. Nikt nigdy nie przychodził mnie odwiedzić. Nie miałam zadniej rodziny. Nie miałam zbyt wielu przyjaciół, a ci, którzy nimi byli zginęli wtedy na statku... Żałuję, że nie mogą nie teraz zobaczyć - teraz jestem szczęśliwą dziewczyną obdarowaną przez smoki czymś, co dla nich jest najważniejsze - zaufaniem (i skrzydłami przy okazji). Dla mnie też jest to ważne... Chciałabym móc im to jakoś udowodnić, ale do końca nie wiem jak... Może po prostu postaram się być Białą i ich nie zdradzić. Z resztą - gdybym je zdradziła, zabiliby mnie - albo smoki, albo elfy... Z resztą, nigdzie nie byłabym mile widziana... Musiałabym obciąć skrzydła... Jedynie chyba Islingr nie byłby w stanie mnie zabić... A może to właśnie on wyrządziłby mi największą krzywdę? W sumie, nie jest tak porywczy jak Arya, nie ma w sobie też takiego "mocnego pierwiastka" jak Eragon... Jest taki... "pomiędzy". Jednakże, jak trzeba to potrafi!
No własnie: Islingr - mój "trzy ćwierci - elf", teoretycznie książę, oprócz Nierenny - jedyna osoba, która, wedle umowy pomiędzy Aryą a świętej pamięci Datherdem, może "odziedziczyć" tron. W rzeczywistości - królem, albo królową może zostać każdy... A Islingr jest jednak trochę za młody na koronę. Poza tym, co by się z nami stało, gdyby on zasiadł na tronie? Ja królową nie zostanę na pewno. Rada nigdy się na to nie zgodzi, bym zasiadła obok niego na Węźlastym Tronie... Ech... Pewnie znajdą mu inną żonę, a ja zostanę - przy największym szczęściu - "Ciocią - Dobra Rada". Choć po elfach niczego na pewno nie można się spodziewać. Kto wie? A może jednak...
A gdyby poślubił mnie po koronacji? Wtedy elfy musiałyby się zgodzić... Nie musiałabym być koniecznie królową tylko żoną króla. Ale przecież zona króla to królowa... chyba.
Dopiero teraz uświadamiam sobie, że ja prawie nic nie wiem o ich obrzędach, rytuałach, tradycjach... Nic... To jest tak złożony świat, że chyba tylko smoki są w stanie go pojąć... Elfy chyba też, choć na pewno nie ci, którzy zasiadają w Radzie i widzą tylko czubek własnego nosa.
Poniosło mnie. Radni to przecież wspaniałe elfy, które starają się dbać o swój kraj... chyba...
Sobota, 27 lipca
Tak wiele się ostatnio działo, że nie wiem od czego zacząć!
Po pierwsze: Islingr mi się oświadczył. Teraz na palcu błyszczy i pierścionek z kamieniem wielkości pięciu złotych... Piękny opal mieni się wszystkimi kolorami tęczy...
Mam dziwne wrażenie, że ktoś mnie śledzi... A może to tylko przemęczenie... Nie spałam już dobrze parę dni, bo ciągle muszę wszystkiego pilnować... Isiek chciał mnie wyręczyć, ale panna młoda musi czuwać nad weselem: odpowiednie rozstawienie stołów, usadzenie gości... Ledwie miałam czas, żeby znaleźć sukienkę... Ale mam - przepiękną, biała skromną sunię... i długi dziesięciometrowy welon. Arya pożyczyła mi tiarę elfiej roboty, wysadzaną błękitnymi kamieniami... Chciałam zwykłą spinkę, ale uparła się, że muszę mieć na sobie "coś królewskiego", skoro wychodzę za mąż za... księcia. Wciąż nie mogę się do tego przyzwyczaić. Tym bardziej, że Islingr formalnie nie jest żadnym księciem. No ale... Aryi nie wyperswaduję tego, za żadne skarby. Nie chciałabym stracić poważania i szacunku przyszłej teściowej...
Wiem, że dużo dziewcząt w szkole jest zazdrosnych o Islingra. Ale muszą się z tym pogodzić, że to ja będę jego żoną... Ja Louisa Smocza Strażniczka, Dziewczyna zza Morza...
Po drugie: Nierenna została elfia królową. I znalazła w końcu swojego "rycerza". Vincentin jest na prawdę przemiły i ujmujący... No i jest Lordem, co znacznie ułatwiło sprawę - nie będzie problemu z poślubieniem, tak jak w moim wypadku...
*********************************************************************
Hej wszystkim. Postanowiłam trochę urozmaicić opowiadanie obrazkami... Więc: tiarę ślubną Lou wyobrażam sobie tak:
A pierścionek zaręczynowy tak...
Sukienkę wstawię trochę później, ponieważ nie znalazłam odpowiedniej, więc muszę sama coś naskrobać... :D
Kiedy coś tu dodasz?
OdpowiedzUsuńNiedługo. Póki co nie mam czasu, nawet na pisanie notek w fabule głównej. Ciągle szkoła... Cóż... liceum wymaga :)
UsuńPoinformujesz mnie na moim blogu w zakładce 'SPAM' gdy się tu pojawi coś nowego?
Usuńkontynuacja-dziedzictwa.blogspot.com
Nie ma sprawy... chociaż na razie pracuję nad głównym wątkiem, a tu pojawi się coś dopiero, kiedy "uwolnię" Ni i Vince'a :)
UsuńAlbo może nawet i później... nie wiem :)
OdpowiedzUsuń