piątek, 23 listopada 2012

Prezent od smoków cz. I

     Kilka dni potem małe smoczęta się wykluły. Smoczycę Nierenny nazwano Vitie. Natomiast smokowi Islingra nadano imię Morsallor. Smoczki świetnie się chowały i wspaniale rozwijały. Nierennę i Islingra zachwycało to, ile te małe bestyjki pożerają dziennie mięsa.
      Nadeszła zima. Półroczne smoki uczyły się latać w trudnych warunkach. Jednak zawsze wspierali je Saphira i Firnen, którzy byli ich rodzicami. Za każdy dobrze wykonany manewr w powietrzu i za każdą dobrą odpowiedź nagradzano je oceną w smoczym ocenniku. Vitie i Morsallor szczęśliwie mieszkali ze swoimi jeźdźcami i wiedli beztroskie życie.
      Nadeszły święta zimowe. Śnieg zasypał wszystkie dróżki w ogrodach. Drzewa stały nagie, bez liści. Jedynie świerki i sosny oparły się mrozowi, wciąż pozostając zielone. Cała szkoła była pięknie przystrojona świerkowymi gałązkami i kolorowymi ozdobami ze szkła i orzechów. Wewnątrz każdego budynku stało pięknie przystrojone drzewko świąteczne.
       Louisa wiele opowiadała na temat świąt, które obchodzą ludzie na "jej" świecie. Święta Bożego Narodzenia, niewiele różniły się od Świąt Zimowych. Jedyna różnica było to, że ludzie ze świata Louisy świętowali narodziny ich Boga, a mieszkańcy Alagaessi - przesilenie zimowe. W pierwszym dniu świątecznym obdarowywano się prezentami. Wszyscy coś dostali, jedynie Louisie nic nie podarowano, ponieważ nikt nie wiedział co dać dziewczynie nie z tego świata! A jeżeli się obrazi?
        W końcu Saphira wpadła na pewien pomysł. Właściwie to co chciała podarować Lou, nie było czymś materialnym i z powodu tego prezentu mogłaby cierpieć, choć Saphira uważała, że powinna znieść wszystkie męki z nim związane. Poza tym, dzięki niemu zostałaby, jak Islingr, długo żyjącą...
w chwili gdy Lou wychodziła ze szkolnego budynku, poprosiła ja na stronę. Razem przedyskutowały całą sprawę.
- No jeżeli dzięki temu miałabym byc szczęśliwa, i co najważniejsze Isiek byłby szczęśliwy to... - zawachała się Lou - zgadzam się.
W tym momencie odsłoniła okryte grubym kożuchem barki.
- Lou, nie teraz... ja... żeby to zrobić potrzebuję jakiegoś impulsu. Poza tym, jeden smok nie może tego uczynić. Potrzebny byłby mi jeszcze Firnen, albo któryś mój malec - rzekła w myślach Louisy Saphira. Dziewczyna z powrotem okryła nagie zmarznięte plecy.  
- Och dobrze... czyli ja mogę na to czekać dopóty, dopóki ty i Firnen nie będziecie mieli natchnienia? - zapytała z szerokim uśmiechem.
- Niestety tak... - przyznała smoczyca.

------------------------------------------------------------------------------

 Witajcie! W sumie nie wiem jak zacząć więc po prostu walne prosto z mostu xD: zaczynam pisać nowego bloga. Jeżeli chcecie się trochę o mnie dowiedzieć to proszę klikajcie w ten link i czytajcie:  http://smoczastrazniczkaiprzyjaciele.blogspot.com/
Myślę, że w niektórych sytuacjach szczerze się uśmiejecie, w niektórych popłaczecie...
A więc zapraszam do czytania "Smoczej Strażniczki i Przyjaciół" już od dzisiaj (23.11.2012)!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz