- Och gdzie jesteś Eragonie? - mówiła do siebie Arya nad miednicą z gorącą wodą. Od kiedy wylecieli z Du Wendelvarden próbowała się z nim kontaktować już trzy razy. Za pierwszym razem ukazała jej się Saphira. No nie pogadały długo,bo ze smokiem na odległość za bardzo nie dało się rozmawiać. Dobrze, że była przy tym jakaś Jeźdźczyni, to przekazała Aryi, że Eragon pracuje i nie może teraz rozmawiać. Za drugim razem nikogo nie znalazła i za trzecim również. Teraz miała nadzieję chociaż zobaczyć Eragona.
Na polu widoku pojawiła się jakaś postać. Ponad nią unosiło się białe, magiczne światełko. Arya rozpoznała tę osobę. To był Eragon!
- No nareszcie udało mi się z tobą skontaktować! - krzyknęła.
- Arya! To ty!. Nie wierzę! - zdumienie Eragona było tak wielkie i wyraz jego twarzy tak dziwny, że ?Arya roześmiała się.
- No... miło cię widzieć po tak długim czasie. - powitała go.
- Aryo gdzie ty jesteś, że udało ci się skontaktować? - spytał Eragon.
- W Hedarth. Nie dotarł do ciebie list? -
- Nie... - zawiesił głos Eragon.
- Hmm... musiałam się pomylić w obliczeniach... - zastanowiła się Arya.
Do pokoju w którym stał Eragon wpadł mężczyzna. Stanął, skurczył się łapiąc oddechy, a potem wydyszał.
- Erbithilu, znalazłem to przy wejściu do Smoczych Jaskiń. - powiedział. Chwilę po tym dostrzegł w lustrze Aryę.
- Och bardzo przepraszam Aryo Drotting... Atra esterni ono thelduin. -
- Atra du evarinya ono varda... ale niestety już nie jestem Drotting. Abdykowałam. -
- Co?! - wrzasnęli oboje.
- Wszystko jest w liście nie będę opowiadać. Eragonie mam prośbę... ekhem - spojrzała ostrzegawczo na Jeźdźca, który szybko wyszedł z komnaty.
- Eragonie... czy mógłbyś wylecieć nam na spotkanie jutro, bo jak zapewne się dowiesz z listu, ja, Firnen, moja przyjaciółka i jej smoczyca właśnie zmierzamy w twoją stronę. Chciałam się z tobą skontaktować, żebyś mnie poinstruował jak mamy do ciebie dotrzeć. -
- Nie ma sprawy. No to będzie tak... Musicie lecieć ciągle prosto na wschód, aż dotrzecie do takich siedmiu skalnych wzgórz. Gdy miniecie... a zresztą co ja wam dalej będę tłumaczył, jeżeli mam wam wylecieć na spotkanie. - uśmiechnął się do niej, a ona odpowiedziała mu uśmiechem.
- No dobrze. - przytaknęła Arya - A czy po drodze są jakieś niebezpieczne miejsca? - spytała go.
- Kilka, z którymi nie powinniście mieć większych kłopotów. To pułapki dla pieszych lub płynących, nie dla tych co lecą. -
- Acha... no dobrze to ja się jeszcze jutro z tobą skontaktuję jak już opuścimy Hedarth. -
- Może być, juro mam zajęcia tylko po południu, rano mają ci którzy są najstarszymi Jeźdźcami, których uczyłem i mogą już samodzielnie nauczać, no i oczywiście elfy... - zawiesił głos.
- No to do zobaczenia. - powiedziała Arya
- Do zobaczenia. - odparł Eragon i jego odbicie w chłodnej już wodzie rozpłynęło się
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz